Łukasz Warzecha

i

Autor: Super Express

Szklanka i pusta, i pełna

2018-09-21 5:00

Stało się tak, jak można było przewidzieć: wizyta Andrzeja Dudy w USA dla jednych jest szklanką do połowy pełną, dla innych – do połowy pustą. Pomijam tych, dla których najważniejszym jej punktem był utrwalony na niefortunnym zdjęciu moment podpisania wspólnej deklaracji, gdy Donald Trump siedzi, a Andrzej Duda stoi (co nie powinno się było zdarzyć). Tych bowiem prawdopodobnie w ogóle nie interesuje, co właściwie ustalono bądź nie ustalono.

Tym razem faktycznie trudno się zdecydować, jak to właściwie z tą szklanką jest. Owszem, usłyszeliśmy słowa o wielkiej przyjaźni i mocnym sojuszu, ale… to przecież nic nowego, dobrze to znamy. A jednocześnie wiemy, że Donald Trump traktuje to jako rytuał – interesuje go, co może sam zyskać. I trudno mieć pretensję – amerykański prezydent pilnuje amerykańskiego interesu. My pilnujmy własnego.

Deklaracja to rzecz piękna i chwalebna, ale jednak głównie symboliczna. Ważne są słowa wsparcia dla Trójmorza i nacisk obu stron na kwestie energetyczne, ale przecież o zaangażowaniu Waszyngtonu w to przedsięwzięcie nie mogliśmy wątpić – ono zaczęło się w dużej mierze dzięki Amerykanom. Zobaczymy, co się stanie teraz, gdy Niemcy deklarują zainteresowanie dołączeniem.

Czego natomiast Donald Trump nie powiedział? Otóż nie powiedział nic ani o sankcjach w związku z Nordstreamem 2, ani o stałej bazie wojskowej w Polsce. Nie ma powodu, żeby uznawać to za polską porażkę – na zdrowy rozum, trudno było się spodziewać daleko idących deklaracji w pierwszej sprawie czy decyzji w drugiej. Z drugiej jednak strony nasze oczekiwania w tych sprawach nie były nieuprawnione – w końcu opłacamy nasz sojusz z USA całkiem konkretnymi pieniędzmi, wydawanymi na amerykańskie uzbrojenie.

Mimo wszystko wygląda trochę, że z dużej chmury spadł deszcz względnie mały – może nie mżawka, ale jednak nie ulewa. Można odnieść wrażenie, że głównym, dość mało ambitnym celem spotkania obu prezydentów było pokazanie, że nie ma mowy o izolacji obecnej władzy, a polski prezydent może się spotykać z amerykańskim. Pamiętajmy jednak, że warunkiem było stępienie bardzo nieszczęśliwej i nieprzemyślanej ustawy o IPN.

Najgorsze jest to, że wciąż nie wygląda to ani trochę na zaplanowaną na wiele ruchów naprzód strategię. Ot, polityka reaktywna, jak zwykle. A taką strategię Polska mieć po prostu musi, bo geopolityczna rzeczywistość zmienia się wokół nas w dawno nie widzianym tempie: USA kontra UE i Chiny, niemiecka i francuska wizja Europy, Niemcy kontra USA, Bliski Wschód, Rosja… Klocki tej układanki wirują, aż miło. U nas zaś rządzący sprawiają wrażenie, jakby odczytywali na nowo broszurę „Polska jest mocarstwem” ambasadora Juliusza Łukasiewicza. Broszurę wydaną w roku 1938.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają