Wideo
Pogoda
Quizy
Magdalena Adamowicz dwa lata temu przeszła tragiczne chwile. Zmarł jej mąż, prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. Kobieta w drugą rocznicę śmierci męża opowiedziała, co wtedy czuła. W rozmowie z portalem Gazeta.pl wspomniała, jak zachowali się wtedy inni. Adamowicz przyznała, że największe wsparcie dostała wówczas od najbliższych, czyli rodziny i przyjaciół. Jak dodała również wsparcie od zupełnie obcych osób było ważne. Adamowicz mogła liczyć na rodziców dzieci z klasy jej młodszej córki: - Ale także wsparcie od innych podtrzymuje na duchu. Gdy klasa Tereski dowiedziała się, co się stało, to postanowili, że co drugi dzień będą nam przywozić obiady.
Magdalena Adamowicz wyznała, co spotkało ją po śmierci męża od obcych ludzi. Tego się nie spodziewała
Europosłanka wspomina, że czuła się z tym trochę nieswojo, najpierw wahała się czy przyjąć pomoc: - Dla mnie to było krępujące i początkowo chciałam odmówić, ale powiedziano mi: absolutnie nie możesz, bo tak zwyczajowo jest przyjęte, że jeśli jesteś w trudnej sytuacji czy w żałobie, to będą się dzielić z nami obiadami. Przez dwa-trzy tygodnie codziennie inna rodzina przynosiła nam gotowy obiad - opowiedziała.
Niby prosta rzecz i zwykły gest, ale zdaniem Magdaleny Adamowicz to pokazało coś wyjątkowego o tych obcych ludziach: - (...) takie gesty dawały mi poczucie, że ktoś się o mnie troszczy. Często tych ludzi nawet nie znałam. Faktycznie, czasem potrzeba niewiele, by pokazać innym dobre serce.
