Marek Balicki

i

Autor: ARCHIWUM

Marek Balicki: Konieczna debata wśród Polaków

2016-05-17 7:20

Marek Balicki w rozmowie z "Super Expressem" komentuje sprawę tzw. koszyków świadczeń w NFZ: "Konieczna debata wśród Polaków".

"Super Express": - Ministerstwo Zdrowia planuje umożliwić dopłacanie do zabiegu, by odbył się on z wykorzystaniem lepszych materiałów. Jeśli np. pacjenci z zaćmą dopłacą, otrzymają soczewki, które od razu zlikwidują astygmatyzm. Bez dopłaty będą przysługiwać zwykłe soczewki. Czy to dobry pierwszy krok do poprawy jakości opieki zdrowotnej, czy wręcz przeciwnie?

Marek Balicki: - Przykład soczewek czy w ogóle operacji zaćmy jest dość wrażliwy. Pamiętam, gdy jeszcze rok, może dwa lata temu ten temat został w Polsce przedmiotem uwagi opinii publicznej. Ówczesne zainteresowanie wynikało z tego, że okazało się, że cena w Danii czy w Niemczech jest porównywalna z tym, co NFZ płaci w Polsce. Nie chce mi się wierzyć, żeby w tych krajach wszczepiano gorsze soczewki niż u nas. W związku z tym pierwszą sprawą, jaką trzeba się zająć, jest to, że należałoby ustalić standard tego, co jest opłacane z pieniędzy NFZ. Jak do tej pory nie jest to do końca określone i niektóre ośrodki wszczepiające soczewki pobierały dodatkowe opłaty - oczywiście ze stosowną marżą - i w efekcie była to bardzo intratna działalność. Dlatego przede wszystkim należałoby uporządkować tę sprawę, a dopiero później rozstrzygać, czy chcemy wprowadzić odpłatność za "lepsze" wyroby medyczne.

- Jeśli ta odpłatność zostałaby wprowadzona, to byłaby to dobra czy zła decyzja? Ucierpieliby na niej biedniejsi czy nic by się nie zmieniło w ich przypadku, a tylko ci bardziej zamożni mieliby lepiej?

- Na wprowadzeniu takich rozwiązań zawsze ucierpią biedniejsi Polacy. Wynika to z faktu, że nigdy nie będzie ich stać na to, żeby dopłacić do lepszych materiałów. Gdyby było to objęte koszykiem - ale przy ustaleniu wskazań, kiedy wszczepiamy jaką soczewkę - to wtedy i biedny miałby szansę. Więc to zawsze jest jakiś wybór.

- Nadal nie wiem, czy pańskim zdaniem to dobry czy zły pomysł.

- Moim zdaniem na ten temat należałoby przeprowadzić debatę. Czy Polacy akceptują takie dopłaty, czy też nie? Taka sama zasada, zgodnie z którą trzeba dużo współpłacić, obowiązuje przy zakupie leków. W Polsce dopłaty pacjentów do leków są jednymi z najwyższych w Europie, jeśli w ogóle nie najwyższe. Efektem tych wysokich dopłat jest to, że w niektórych kategoriach, np. w tych rodzinach, w których żyje pacjent przewlekle chory i jednocześnie jest w niej też osoba bezrobotna, to kilkanaście do dwudziestu kilku procent recept nie jest w pełni realizowanych. Mimo że te leki są pacjentowi potrzebne. Dlatego też jest to obszar, na którym wszelkie rozstrzygnięcia są bardzo trudne. Niełatwo jest postawić gdzieś granicę. Oczywiście całkowicie inaczej jest w przypadku sanatoriów. Jeśli o nie chodzi, to można zwiększać współpłacę kuracjuszy.

- Polska przeznacza na służbę zdrowia mniej pieniędzy w odniesieniu do PKB niż choćby Węgry. Jak wiele pieniędzy brakuje w polskiej opiece zdrowotnej, ile środków w odniesieniu do PKB powinno być przeznaczane na leczenie?

- Jeśli chodzi o publiczne środki, to dziś na służbę zdrowia przeznaczamy nieco ponad 4 proc. PKB. Myślę, że w tej kwestii panuje mniej więcej zgoda - zgoda co do tego, że powinno to być 6,5 proc. Należałoby więc zwiększyć o połowę wydatki na ochronę zdrowia, żeby łatwiej było rozwiązywać różne dylematy, choćby te, o których wspominaliśmy w czasie naszej rozmowy - o soczewkach stosowanych w leczeniu zaćmy.

ZOBACZ: Najnowszy pomysł Ministerstwa Zdrowia. Chcesz się wyleczyć? Zapłać!