Michał Kołodziejczak

i

Autor: Super Express

Kołodziejczak dla SE m.in. o trumnie i "oblężeniu Warszawy": Nadchodzi wojna partyzancka [WYWIAD]

2019-02-05 20:10

W rozmowie z Super Expressem lider AGROunii Michał Kołodziejczak m.in. o zdjęciu tablicy z Krajowej Rady Izb Rolniczych, Sławomirze Izdebskim szefie OPZZ Rolników, kulminacji jutrzejszego protestu przed Pałacem Prezydenckim oraz nieprawidłowościach w polskiej weterynarii.

„Super Express”: -Jutro pod Pałacem Prezydenckim kolejna odsłona trwających od wielu miesięcy protestów rolniczych. Jaki macie plan na jutrzejszą manifestację?

Michał Kołodziejczak: - Wspólnie z rolnikami zamierzamy przebyć drogę pod pałaca prezydencki, aby pokojowo protestować pod jego gmachem. Przejdziemy trzymając trumnę.

- Co ma ta trumna symbolizować?

- Obecny, zły stan polskiego rolnictwa.

- Liczy pan, że Andrzej Duda do was wyjdzie?

- Wszystkiego dowiemy się dzisiaj. Trudno wyrokować.

- Rozmawialiście z prezydentem przed akcją manifestacyjną?

- Nie.

- Co dalej, jeśli „Oblężenie Warszawy” poniesie klęskę, a prezydent nie poprze waszych postulatów? Wojna chłopska?

- Należy spodziewać się wojny partyzanckiej.

- Wyjdziecie z karabinami?

- Nie chcę nikogo straszyć.

- Zabrzmiało jednak groźnie…

- Nie ma co się bać. Nikomu nie chcemy zrobić krzywdy. Walczymy o byt rolników.

- Podczas naszych pierwszych rozmów przekonywał pan, że nie idzie do polityki. Minister Ardanowski twierdził, że ruch, który pan powołał do życia, powstał, aby dać panu możliwość płynnego wejścia na salony polityczne. Jak to w końcu jest?

- Ruch, który stworzyłem został powołany do tego, aby działać oddolnie. Nic się nie zmieniło w tej materii. Nie zamierzam weryfikować wszelakich doniesień medialnych. Jeżeli kiedykolwiek będę chciał pójść do polityki, to na pewno o tym poinformuję i nie będę tego ukrywał.

- Nie boi się pan, że protesty, na których czele pan stoi obrócą się przeciw panu? Mam tu na myśli blokowanie autostrad, które ludziom się nie podoba.

- Liczę się z tym, że nie każdemu to pasuje. Rozumiem to, ale nasze gospodarstwa upadają. Nie możemy dopuścić do tego, aby spuścizna naszych rodzin poszła wniwecz. Wyjście na ulicę jest gestem rozpaczy. Liczę, że ktoś się wreszcie otrząśnie i zmieni na lepsze. Przykre jest to, że Czesi, Słowacy, czy Norwegowie dostali po kilkaset kilogramów mięsa, które rzekomo było chore. Mówiono wówczas, że Polacy trują całą Europę. To chyba jest wojna i w tej wojnie trzeba zacząć się odnajdywać i zdać sobie sprawę, że w niej tkwimy.

- Materiał „Superwizjera” TVN pokazał, że istnieją w Polsce ubojnie, w których bez wymaganej obecności weterynarza trwa obróbka mięsa z krów, które mogą być chore. Nielegalny proceder zabijania zwierząt na mięso zdaniem części osób jest chlebem powszednim, jeśli mówimy o rodzimych ubojniach. Co ciekawe, przedstawiciele KE przyjechali do Polski, aby wykonać audyt polskich urzędów i ubojni.

- Polskie służby weterynaryjne pozwoliły na to, aby dochodziło do patologicznych sytuacji w ubojniach. Uważam, że to karygodne, aby ktoś dokonywał uboju zwierząt w nocy. Podczas, gdy weterynaria nic o tym nie wie. To skandal. Z drugiej strony dziennikarz wykorzystał sytuację i zrobił materiał, o którym jest bardzo głośno.

- Jesteśmy trzecim największym, pod względem wartości eksporterem wołowiny, po Holandii i Irlandii. Myśli pan, że reportaż TVN może to zmienić?

- Może tak być. Zwłaszcza, że spada cena polskiej wołowiny. Do tej pory o renomie naszego mięsa było głośno na świecie, teraz może się to zmienić. Widzimy, że nie działały służby, które działać powinny. Dziwne jest też to, że w stacji, o której rozmawiamy ukazał się parę dni później materiał promujący wołowinę ze Stanów Zjednoczonych. Dlatego polscy rolnicy doszukują się pewnych powiązań. Trudno im się dziwić.

- Pytanie, czy powiązania, o którym mówią rolnicy znajda swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości?

- Materiał był podobno gotowy od listopada 2018 roku. Jeżeli komuś zależało, aby niezdrowe mięso nie trafiało na stoły to dlaczego tak długo czekał i ukrywał ów materiał? Pozostaje zastanowić się nad kwestiami związanymi z etyka dziennikarską.

- Główne zarzuty są jednak kierowane do weterynarzy. Zasadnie?

- Jak najbardziej. Weterynaria nie popisała się w tym przypadku. Od dłuższego czasu zgłaszamy nieprawidłowości, do których dochodzi w niektórych placówkach weterynaryjnych. Minister powinien zauważyć, że nieprawidłowości, o których mówimy są realne. Przykre jest to, że ta sytuacja odbije się na rolnikach. To w końcu rolnicy sprzedają mięso.

- Minister Ardanowski powiedział: „Jeżeli ktoś dopuszcza się fałszowania żywności, jest zagrożony więzieniem”. Wydaje się, że szef resortu dużo mówi, a część osób zarzuca mu niekonsekwencję i sformułowania rzucane na wiatr.

- Stanowisko szefa resortu rolnictwa jest jednym z trudniejszych funkcji w rządzie. Jednak rzucanie słów na wiatr, które praktykuje minister nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli coś mówimy to powinniśmy być konsekwentni. Ostatnio spytano ministra o powiatowego lekarza weterynarii, który nie dopełnił sowich obowiązków i powinien zostać zwolniony. Mister mówił, że został zwolniony, a wcale tak nie było.

- Minister kłamie?

- Tak. Minister mówił nam, że zwolni głównego lekarza weterynarii i jego zastępce

- Główny weterynarz nadal pracuje…

- To prawda. Wiele osób zarzuca nam, że nie chcemy rozmawiać z ministrem. Pytam, jak mam rozmawiać z kimś, kto co krok nas okłamuje i podejmuje decyzje pod wpływem emocji. Minister dostał od nas informację o nieprawidłowościach w polskiej weterynarii i zlecił audyt jednej z podległych jej instytucji, w której dochodzi do nieprawidłowości.

- Jakie były efekty rzeczonej kontroli?

- Miałem wrażenie, że uczestniczę w putinowskim przedstawieniu.

- Dlaczego?

- Pan Barszcz reprezentujący weterynarię czytał wnioski z kontroli, którą sam przeprowadził. A minister dziwił się, że jest tak źle. Ktoś powinien ponieść konsekwencje. Strona rolnicza stale je ponosi.

- A strona rządowa?

- Niestety nie.

- Wracając do protestów, Sławomir Izdebski z Rolniczego OPZZ zapowiedział, że „będzie współorganizatorem” jutrzejszej manifestacji pod Pałacem Prezydenckim. Wspólne „manewry rolnicze”?

- Pan Izdebski nie jest współorganizatorem. To całkowicie nieprawdziwa informacja, którą sam wymyślił.

- W jakim celu szef rolniczego OPZZ podszywa się pod te manifestacje?

- Chodzi o to, aby w środowisku rolniczym powstaje niepotrzebne zamieszanie.

- Czyli samozwańczy „współorganizator” nie konsultował współorganizacji protestu w stolicy z przedstawicielami AGROunii?

- Absolutnie nie.

- Ale nie wyprosicie pana Izdebskiego z jutrzejszej manifestacji? W końcu obiecał przybyć na nią wraz z 1000 osób...

- Zacznijmy od tego, że zwróciliśmy się z prośbą o audyt wszystkich rolniczych związków. Jeżeli nasz prośba zostanie pozytywnie rozpatrzona, to będziemy mogli podjąć dyskusję.

- Audyt miałby dotyczyć finansów?

- Owszem.

- Na zdjęciu trzyma pan tablicę Krajowej Rady Izb Rolniczych, w jakich okolicznościach została zdobyta i co symbolizuje?

- Zdjęta tablica symbolizuje słabość izb rolniczych. Zdjęli ją działacze AGROunii kilka tygodni temu. Wyrażając w ten sposób swoje zdanie na temat działalności owych. Doszło do tego w biały dzień, przy kamerach. Żeby nie było, że w nocy, po cichu. 

Michał Kołodziejczak z tablicą Krajowej Rady Izb Rolniczych

i

Autor: archiwum prywatne Michał Kołodziejczak z tablicą Krajowej Rady Izb Rolniczych