Koronawirus w Polsce

i

Autor: Shutterstock Koronawirus: Wrócili z Włoch, mają nadzór sanepidu

Minister zdrowia uspokaja Polaków. "Nie ma zgody MZ na odpłatność badań"

2020-02-26 6:31

Monitorujemy tę sprawę, aczkolwiek obecnie nie mamy żadnych informacji, żeby taki problem występował. Zapewniam, że jeśli będzie taka potrzeba, to zostanie uruchomiona rezerwa z Agencji Rezerw Materiałowych. Jesteśmy na to przygotowani - powiedział dziennikarzowi "SE" wiceminister zdrowia, lekarz Waldemar Kraska.

Super Express”: - We Włoszech odnotowano ponad 270 przypadków  koronawirusa, 7 osób nie żyje. Media odnotowują, że tym samym Włochy znalazły się na trzecim miejscu na świecie pod względem liczby potwierdzonych przypadków po Chinach z prawie 78 tys. zarażonych i Korei Południowej, gdzie jest ich ponad 600. Jednak Włochy to nie Chiny i ich bliskość sprawia, że coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, czy Polska jest rzeczywiście bezpieczna. Jest?

Waldemar Kraska: - Rzeczywiście, sytuacja jest bardzo dynamiczna i zmienia się z dnia na dzień. W tym momencie mamy dwa duże ogniska we Włoszech, gdzie bardzo chętnie przebywają nasi rodacy. Podjęliśmy działania mające na celu zabezpieczenie i uchronienie od infekcji koronawirusem. W poniedziałek Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało do wszystkich Polaków, którzy przebywają we Włoszech, SMS-y, w których zostali powiadomieni, na co zwrócić uwagę w związku z koronawirusem. Podróżujący do Włoch muszą wiedzieć, co zrobić, gdzie się udać i na co zwrócić uwagę, gdy wrócą do Polski. 

- Jeśli mówimy o rodakach, którzy przybywają do kraju z Włoch i Chin, to jakie jeszcze rząd podejmuje działania w celu niwelowania szans na to, by wirus przeniknął do Polski?

- Wczoraj na wszystkich lotniskach uruchomiliśmy pomiar temperatury ciała wracających z Chin i Włoch. Jeżeli temperatura ciała osoby badanej będzie podwyższona, służby medyczne niezwłocznie przystąpią do zbierania wywiadu epidemiologicznego danej osoby. Jeżeli nastąpi taka potrzeba, pacjent będzie musiał się udać do szpitala zakaźnego, aby kontynuować leczenie. Co istotne, uruchomiliśmy kolejne sześć laboratoriów epidemiologicznych, co daje nam łącznie osiem miejsc gotowych na przyjęcie ewentualnych pacjentów. Na razie nie ma potrzeby, aby wykonywać więcej badań.

- Jeżeli tak potrzeba się pojawi, to jesteście gotowi, aby wykonywać masowe badania?

- Owszem. Dodatkowe laboratoria pozwolą na uruchomienie dodatkowych linii diagnostycznych. To bardzo ważne. 

- Dyrektorzy niektórych szpitali alarmują o braku sprzętu zabezpieczającego i mówią wprost o tym, że część placówek nie jest gotowa na mierzenie się z koronawiursem. Jak to rozwiązać? 

- Monitorujemy tę sprawę, aczkolwiek obecnie nie mamy żadnych informacji, żeby taki problem występował. Zapewniam, że jeśli będzie taka potrzeba, to zostanie uruchomiona rezerwa z Agencji Rezerw Materiałowych. Jesteśmy na to przygotowani. 

- Według relacji świadków, we Włoszech, w Lombardii ludzie masowo wykupują produkty spożywcze oraz artykuły innego typu. Dlaczego dochodzi do paniki i chaosu, jeśli rząd włoski zapewnia o tym, że sytuacja jest opanowana? Pana zdaniem, taka panika może stać się udziałem także Polaków?

- Skala zakażeń i ofiar śmiertelnych nie jest adekwatna do paniki. We Włoszech późno zdiagnozowano pacjenta zerowego, czyli takiego, który zarażał inne osoby. Tak jak mówiłem, w Polsce stosujemy pomiary, które mają na celu wychwycenie problemu i odizolowanie ewentualnej osoby zarażonej od zdrowych. 

- Z zarządzenia dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie wynika, że badanie na obecność koronawirusa jest od lutego płatne. Pacjenci, którzy chcą sprawdzić, czy nie są zakażeni, muszą zapłacić aż 500 złotych. O co chodzi?

- Nie ma zgody Ministerstwa Zdrowia na odpłatności i komercjalizację badań pod kątem koronawirusa. Ale pamiętajmy, że badania są prowadzone tylko w oparciu o wskazania zdrowotne i zalecenie lekarza. Osoby zdrowe, nie notujące żadnych oznak chorobowych, prosimy, żeby nie udawały się na badania prewencyjne. Do szpitala powinny kierować się jedynie osoby z objawami chorobowymi.

- Czyli pacjenci, którzy będą miały uzasadnione podejrzenie koronawirusa nie muszą dodatkowo płacić?

- Nie. 

- Wierzy Pan w to, że koronawirus wpisze się na dobre w „krajobraz” znanych nam wirusów i przestanie budzić przestrach? Chodzi o to, czy istnieje szansa, że spowszednieje nam jak grypa?

- Zacznijmy od tego, że dziś to grypa jest dla nas groźniejsza niż koronawirus. Mówimy o koronawirusie i nie dostrzegamy problemu grypy, a to ona w tym momencie stanowi dla nas duże zagrożenie. Od 1 października na grypę zachorowało już 2,5 mln osób, a ponad 10 tys. trafiło do szpitala, w tym 28 zmarło. 

- Coraz więcej słychać głosów, że koronawirus „został stworzony, aby doszło do depopulacji” m.in. Chin. Co Pan o tym sądzi? To zwykłe teorie spiskowe, które należy włożyć między bajki, czy realne źródło epidemii?

- Ja jestem od tego, aby zabezpieczyć Polaków przed skutkami koronawirusa. Nie chcę wyrokować. Historia pokaże, czy była to mutacja wirusa odzwierzęcego. Na razie nie mamy podstaw, aby spekulować. Musimy zająć się rozwiązywaniem problemem.

Rozmawiała Sandra Skibniewska