Bartłomiej Misiewicz

i

Autor: Czesiek Powaga

Misiewicz o KOSZMARNYCH przeżyciach w areszcie. UJAWNIA kulisy, mówi o SZCZEGÓŁACH

2019-07-19 8:25

Bartłomiej Misiewicz wyszedł niedawno z aresztu. Zupełnie odmieniony, szczuplejszy, jednym słowem nie do poznania. Do tej pory uparcie milczał, ale teraz postanowił zabrać głos. W szczerej rozmowie z jednym z portali opowiedział, jak wyglądały jego pierwsze dni za kratami. Misiewicz przyznał wprost: pobyt w areszcie to było traumatyczne przeżycie. Był rzecznik MON ujawnił kulisy pobytu 5 miesięcy w areszcie.

Pod koniec czerwca Bartłomiej Misiewicz wyszedł na wolność po pięciu długich miesiącach spędzonych w areszcie. Na pierwszy rzut oka wygląda znakomicie  ZOBACZ ZDJĘCIA, mocno zeszczuplał i jest zadowolony. Ktoś może pomyśleć, że w areszcie normalnie spędził czas. Ale nie... Do tej pory Misiewicz konsekwentnie milczał, nie opowiadał o tym, jak mijały mu dni za kratami. Teraz zdecydował się na rozmowę z portalem Onet. W swego rodzaju spowiedzi Misiewicz ujawnił, jak wyglądało jego życie przez ostatnie miesiące. Były współpracownik Antoniego Macierewicza dokładnie pamięta dzień, w którym trafił do aresztu i pierwsze chwile w nowym miejscu: - Trafiłem do aresztu późnym wieczorem. Pamiętam, że następnego dnia próbowałem jakoś zorganizować sobie dzień. Pobudka była o 6 rano. Dziś sam się z siebie śmieję, ale wtedy wstałem, umyłem się, zjadłem śniadanie i poprosiłem strażników, czy mógłbym wziąć prysznic - opowiada I tu pojawiło się pierwsze rozczarowanie: - Popatrzyli na mnie z uśmiechem i wyjaśnili: „na pańskim oddziale prysznice są w środy i soboty”. Jakoś musiałem to przetrzymać. Wtedy zacząłem pisać dziennik, mam spisany każdy mój dzień - relacjonuje w wywiadzie "Misiek". W rozmowie przyznał, że przez miesiąc uczył się, jak żyć w nowym miejscu, w izolacji. O areszcie mówi krótko: - To było traumatyczne przeżycie. Łatwo mu nie było: -  (...) 23 godziny na dobę przebywałem sam ze sobą, w celi dwa na trzy metry. 

Prysznic dwa razy w tygodniu, pasztet i samotne spacery

Misiewicz dopiero po ponad dwóch miesiącach mógł zobaczyć się z rodzicami, to było dla niego bardzo trudne: - Pierwszy raz po 2,5 miesiącach doszło do widzenia, ale dziś uważam, że areszt to nie jest miejsce, w którym rodzice powinni odwiedzać dzieci. Dla rodziców to bardzo trudne przeżycie, choć mi tego ani razu nie okazali. A dla mnie było to jednak ogromne dodanie sił. Jestem dumny, że mam tak silną rodzinę - przyznaje.

CZYTAJ TEŻ: Komorowski powraca i DEMOLUJE wyobrażenie o Tusku. To zmienia całą UKŁADANKĘ

I opowiada, jak spędzał zwykły dzień w areszcie, dużo czytał, rozwiązywał krzyżówki, spacerował samotnie przez godzinę dziennie. To, co pomogło mu przeżyć w izolacji to modlitwa:- Mnie bardzo pomogło to, że zbliżyłem się do Boga. (...) Ja się modliłem codziennie i dziś też tak robię. Nauczyłem się dostrzegać i dziękować za naprawdę małe rzeczy. Nie będę zgrywał twardziela, miałem wiele kryzysów i słabszych momentów. To jest trudne doświadczenie - wyznał.

Na pytanie o to, czy schudł bo ćwiczył odpowiada szczerze, że do zgubienia 25 kg przyczyniło się co innego: - Głównie stres i nerwy. Ćwiczyć starałem się rano i wieczorem, ale nie były to jakieś wielkie treningi. Wie pan, dwa prysznice w ciągu tygodnia. Poza tym, dzienne wyżywienie osadzonego w Polsce kosztuje 4 zł. Ja się starałem jeść to, co powszechnie w więzieniu jest nazywane „posiłkami”, ale też nie zawsze dawałem radę. Jak zapewnił pasztety, miody i dżemy nie będą na razie gościły w jego menu, a pierwsze co zjadł na wolności to była... jajecznica. 

ZOBACZ TAKŻE: To koniec! Szydło UPODLONA. Maczała w tym palce RAFALSKA!