Unia Europejska uruchamia opcję atomową wobec Polski

i

Autor: brak danych Unia Europejska uruchamia "opcję atomową" wobec Polski

Mniej Polski, więcej Unii, a PiS milczy - komentuje Tomasz Walczak

2020-12-01 7:35

Wymuszenie na Polsce małżeństw jednopłciowych, targi dzieci dla zachodnich gejów i lesbijek, utrata suwerenności na rzecz Brukseli, wzięcie pod but Polski przez Niemcy – to tylko niektóre absurdalne, bo nieprawdziwe tezy głoszone przez PiS i okolice w walce z mechanizmem powiązania wypłaty unijnych funduszy z praworządnością. Politycy rządzącej partii, jak zapowiadają, nie oddadzą nawet guzika, ale nie dostrzegają, że ich wizja wspólnej Europy może zginąć na zupełnie innym froncie.

PiS od lat promuje ideę Europy ojczyzn, w której suwerenne państwa łączą tylko interesy ekonomiczne, ale o żadnej integracji politycznej nie może być mowy. Jakiekolwiek wzmianki o pogłębieniu integracji czy federalizacji Unii Europejskiej spotykają się z alergiczną reakcję polityków prawicy i instynktownymi okrzykami „nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”.

Tymczasem, UE robi krok ku pogłębieniu integracji, a PiS nawet słowa o tym nie mówi. Chodzi oczywiście o Fundusz Odbudowy, o którym tyle mówimy przy okazji rzekomego weta, a który ma wpompować w gospodarki krajów członkowskich miliardy euro w ramach wychodzenia z kryzysu wywołanego koronawirusem. Fundusz ma pozyskiwać środki z rynków finansowych, czyli jednym słowem Unia Europejska jako całość zaciągnie dług, a wiadomo, że nic tak nie łączy jak wspólny kredyt. Nic tak nie pogłębia integracji, jak wspólna spłata zobowiązań.

Dla Polski jest to korzystne. Nie będziemy musieli jako kraj się dodatkowo zadłużać, by mieć miliardy euro na dotowanie gospodarki. Da nam to większą swobodę budżetową, a dodatkowo ryzyka kredytowe rozdzielą się na wszystkie kraje członkowskie, nie tylko na jeden kraj.

Dla eurosceptyków to jednak cios. W zachodnich mediach już można przeczytać o „momencie Hamiltonowskim” UE – w nawiązaniu do Alexandra Hamiltona, jednego z ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych, który w pierwszych latach republiki był najbardziej niestrudzonym zwolennikiem federalizacji USA.

Czy jednak Fundusz Obudowy będzie koszmarem sennym antyunijnych polityków, czy niespełnioną nadzieją euroentuzjastów, zależy od tego, jak on zadziała. Ma promować inwestycje w gospodarki państw UE, ale są obawy, że pieniądze z niego pójdą na emerytury i pensje dla pracowników budżetówek poszczególnych krajów członkowskich. Jeśli tak się stanie, podatnicy z najbogatszych krajów Wspólnoty, więcej już mogą nie chcieć takich eksperymentów i dodatkowego dofinansowywania biedniejszych krajów.

Jakkolwiek jednak ten eksperyment się nie skończy, samozwańczy obrońcy suwerenności, zupełnie to ignorują. A może wcale nie chodzi im o suwerenność Polski, ale władzę i popularność, które łatwiej zdobyć strasząc gejami, niż federalizacją UE?