Paweł Adamowicz

i

Autor: Marek Zwierz

Ostatnie chwile Pawła Adamowicza. Co działo się w szpitalu?

2019-01-16 6:00

– Płacze, modlitwy, przeżywania, ciągłe telefony. Ludzie do końca nie wiedzieli, co jest – w tych słowach ostatnie chwile przy Pawle Adamowiczu (†53 l.) wspominał prezydent Sopotu, Jacek Karnowski (56 l.). – Liczyliśmy jeszcze na cud, ale Pan Bóg nas nie wysłuchał, były inne plany – powiedział „Super Expressowi” abp Sławoj Leszek Głódź (74 l.).

Informacje o ataku na prezydenta Gdańska rozeszły się lotem błyskawicy. Już po godzinie od tragedii, ok. godz. 21 w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym, gdzie był operowany, pojawili się m.in. wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz (71 l.), Jacek Karnowski i Piotr Adamowicz (58 l.), brat prezydenta. Wszyscy bardzo mocno przeżywali tę tragiczną sytuację. – Do mnie co kilka minut dzwonił Olek Hall, który był dla nas wychowawcą, mentorem. Zawsze był z nami. To były i są ciężkie chwile – na antenie TVN24 relacjonował Karnowski.

Chociaż ostatniego namaszczenia dokonał ks. prałat Ireneusz Bradtke (56 l.), do szpitala przyjechał też metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Chciał osobiście pożegnać się ze swoim przyjacielem. – Byłem na OIOM-ie, czekałem na wieści od lekarzy. Odczuwałem potrzebę bliskości, tym bardziej, że prezydent też odwiedził mnie w szpitalu, gdy byłem chory. Znaliśmy się od lat – wspomina hierarcha.

W rozmowie z „Super Expressem” duchowny zapewnia, że zarówno lekarze jak i przyjaciele zrobili wszystko, co mogli, by ratować Pawła Adamowicza. – Pamiętajmy, że stracił świadomość w momencie zamachu. Serce już praktycznie nie pracowało. Został namaszczony i rozgrzeszony. Pobłogosławiłem go, pomodliliśmy się przy jego łóżku i tak go pożegnaliśmy – powiedział nam metropolita gdański.