TOMASZ PANFIL.

i

Autor: MARIUSZ GACZYŃSKI

Panfil: Jest jakaś bariera instytucjonalna

2017-02-16 6:00

Prof. Tomasz Panfil, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w rozmowie z SE o trudnościach w identyfikacjach, które paraliżują prace zespołu prof. Szwagrzyka z IPN:

"Super Express": - Prof. Krzysztof Szwagrzyk od wielu lat zajmuje się poszukiwaniami szczątków ofiar komunistycznego reżimu. Jak ważna z punktu widzenia polityki historycznej państwa polskiego jest praca jego zespołu?

Prof. Tomasz Panfil: - Ważna to za mało powiedziane - to są prace absolutnie fundamentalne. Przy czym ich znaczenie jest podwójnie: są istotne nie tylko dla historyków, ich znaczenie przerasta tę "branżę", są to wydarzenia niezwykle istotne dla wspólnoty narodowej. Pokazały to dwa pogrzeby z ubiegłego roku, mówił to też prezydent Andrzej Duda w czasie pożegnania majora Szendzielarza.

- Jakie są podstawowe trudności związane z odszukiwaniem szczątków ofiar komunistycznych represji?

- Główny problem polega na tym, że nie znamy lokalizacji olbrzymiej większości miejsc pochówku. Zwróćmy uwagę np. na ubiegłoroczne próby zespołu poszukiwawczego prof. Szwagrzyka w Starym Grodkowie. Wydawało się, że jest blisko - była nawet mapka narysowana przez byłego ubeka, który twierdzi, że widział pochówek. A mimo to nie udało się, znaleziono trzydzieści parę ciał ze stu osiemdziesięciu. Próby odnalezienia pozostałych żołnierzy zgrupowania Henryka Flamego "Bartka" spełzły na niczym. A to tylko jeden z wielu przykładów. Wciąż nie udało się odnaleźć najważniejszych, sztandarowych postaci podziemia antykomunistycznego po 1945 roku - wciąż nie wiemy, gdzie jest gen. Fieldorf, rotmistrz Pilecki, major Ciepliński czy bohater, którym się ostatnio zajmuję, major Andrzej Czaykowski. Świadkowie jeszcze do niedawna żyli, niektórzy żyją nadal - jeśli chodzi o majora Czaykowskiego zastanawiam się, czy Stefan Michnik wie, gdzie on leży. Skoro był przy wykonaniu kary śmierci, mógł też być przy wrzuceniu ciała do dołu śmierci.

- Prof. Szwagrzyk złożył dymisję, której nie przyjął prezes IPN. Jednym z powodów było zbyt wolne tempo identyfikacji już odnalezionych szczątków. Pan też ma odczucie, że te badania przebiegają zbyt wolno?

- To nie jest odczucie, to są proste liczby. Zresztą prof. Szwagrzyk mówił o tym od dawna. Jeżeli badania trwają półtora roku, to nie jest to tempo, które w jakikolwiek sposób by nas satysfakcjonowało. Można to robić znacznie szybciej, ekspertyza genetyczna może trwać nie półtora roku, tylko półtora tygodnia. Tu prof. Szwagrzyk ma rację - jest jakaś bariera w instytucji, która do tej pory wykonywała badania, czyli baza genetyczna w Szczecinie. Ale jest to problem do rozwiązania.

- Jakie możliwości pan widzi?

- Są w Polsce placówki, które mogą przeprowadzić dokładnie takie same badania za zdecydowanie mniejsze pieniądze i w zdecydowanie krótszym czasie.

- Które konkretnie ośrodki mogłyby przejąć badania?

- Chociażby Uniwersytet Medyczny w Lublinie, który ma pracownię genetyczną i robił już takie badania - nie zajęły mu one chyba nawet dwóch tygodni. Szczecin nie jest w tej chwili jedyny - może taki był kilka lat temu, kiedy tworzono bazę genetyczną, natomiast warunki się zmieniają. To, że ktoś kiedyś był monopolistą i podyktował olbrzymie ceny, w zmienionych warunkach wcale nie oznacza, że trzeba się tego trzymać.

Zobacz także: Konrad Szymański: atom gwarancją bezpieczeństwa