Józef Chełmoński - Orka

i

Autor: materiały prasowe Józef Chełmoński - Orka

Pańszczyzna była niewolnictwem - mówi Kacper Pobłocki, autor książki "Chamstwo" poświęconej pańszczyźnianej Polsce

2021-05-14 7:11

Pańszczyzna było polską wersją niewolnictwa? Dr Kacper Pobłocki, antropolog z Uniwersytetu Warszawskiego i autor książki "Chamstwo" poświęconej pańszczyźnianej Polsce, uważa, że tak. "Jeśli porównamy, jak wyglądało życie ludzi, żyjących w polskim systemie pańszczyźnianym, z tym, jak żyli niewolnicy czy to w Ameryce, czy na całym świecie, podobieństw jest aż nadto. Zestawianie pańszczyzny i niewolnictwa jest więc uzasadnione" - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Kacper Pobłocki.

Kacper Pobłocki zwraca uwagę, że główna różnica między niewolnictwem znanym choćby z amerykańskiego Południa a pańszczyzną jest taka, że w Stanach Zjednoczonych zniewolono ludzi z zewnątrz, a „w Polsce dokonano czegoś dużo trudniejszego – zniewolono ludność rodzimą”. W rozmowie z „Super Expressem” Pobłocki zauważa też, że pańszczyzna nie mogłaby istnieć, gdyby nie patriarchat. „Trzeba było wejść z tą ludnością w jakąś formę sojuszu. Okazał się nią patriarchat łączący pana i chłopa. O ile w USA niewolnictwo opierało się na różnicach rasowych, o tyle w Polsce była to w dużej mierze różnica płci. Stąd kluczowa rola w systemie pańszczyźnianym mężczyzn – głów rodzin chłopskich” – przekonuje autor książki „Chamstwo”. Czym była pańszczyzna i co z niej zostało nam do dziś? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w poniższej rozmowie.

„Super Express”: - Pańszczyzna, która jest tematem pańskiej książki „Chamstwo” znów budzi emocje. Jeden z prawicowych tygodników ostrzegając przed tzw. „Bolszewizmem 2.0” oburzał się, że polska lewica chce wmówić nam wszystkim, iż pańszczyzna była niewolnictwem. To słuszne oburzenie, bo nie da się tych dwóch form pracy przymusowej zestawić? Czy jednak to tożsame zjawiska?

Dr Kacper Pobłocki: - Jeśli spojrzymy na to, co się w tym samym czasie działo na całym świecie – mam tu na myśli okres między 1600 a 1800 r. – widać, że wszędzie pojawiają się systemy przymusowej pracy, gdzie ludzie bogaci zmuszali ludzi biednych, by pracowali dla nich za darmo. To, czy nazwiemy to pańszczyzną, czy niewolnictwem, nie ma tak naprawdę większego znaczenia. Liczy się bowiem to, co ten przymus robił z ludzką psychiką i społeczeństwem. Jeśli porównamy, jak wyglądało życie ludzi, żyjących w polskim systemie pańszczyźnianym, z tym, jak żyli niewolnicy czy to w Ameryce, czy na całym świecie, podobieństw jest aż nadto. Zestawianie pańszczyzny i niewolnictwa jest więc uzasadnione.

- A co pańszczyznę i niewolnictwo różniło?

- Przede wszystkim, czarnoskórzy niewolnicy czy to w Stanach Zjednoczonych czy na Karaibach byli ludźmi z zewnątrz. Na pierwszy rzut oka było widać kto jest lub może być niewolnikiem. Generalnie, jeśli spojrzymy na systemy niewolnicze w historii, to o wiele łatwiej jest zniewolić kogoś, kto jest obcy. Pierwszymi niewolnikami w historii byli jeńcy wojenni, czyli osoby wyciągane z ich pierwotnych społeczeństw. W Polsce dokonano czegoś dużo trudniejszego – zniewolono ludność rodzimą.

- Jak w takim razie udało się to zrobić?

- Trzeba było wejść z tą ludnością w jakąś formę sojuszu. Okazał się nią patriarchat łączący pana i chłopa. O ile w USA niewolnictwo opierało się na różnicach rasowych, o tyle w Polsce była to w dużej mierze różnica płci. Stąd kluczowa rola w systemie pańszczyźnianym mężczyzn – głów rodzin chłopskich. Oni nie wychodzili na pańszczyznę, bo mieli własnych służących: żony, dzieci, parobków i tzw. dziewki. To te osoby odrabiały pańszczyznę. Pańszczyzna to, wbrew naszym wyobrażeniom, nie był chłop za pługiem, ale kobieta sierpem kosząca zboże i wykonująca bardzo wiele innych zadań.

Jeśli spojrzymy na systemy niewolnicze w historii, to o wiele łatwiej jest zniewolić kogoś, kto jest obcy. Pierwszymi niewolnikami w historii byli jeńcy wojenni, czyli osoby wyciągane z ich pierwotnych społeczeństw. W Polsce dokonano czegoś dużo trudniejszego – zniewolono ludność rodzimą.

- No właśnie, o ile chłop był poddanym swego pana, właściciela folwarku, o tyle był panem we własnym domu. To mu pozwalało rekompensować swoje własne poddaństwo, przemoc i utratę godności, które spotykały go w relacjach z dziedzicem.

- Pańszczyzna była oceanem przemocy, którą spotykało się na każdym kroku. Bicie, wieszanie, batożenie, obcinanie uszu – to była codzienność pańszczyźnianej Polski. To, co jednak robi przemoc, to zrywa więzi społeczne. Nie ma społeczeństwa, które mogłoby być oparte wyłącznie o nagą przemoc, bo od razu by się rozpadło w pył. Potrzebny jest więc sposób na sklejenie tego, co rozrywa przemoc. Z jednej strony są więc linie podziału między właścicielami folwarków i ludnością włościańską. Z drugiej zaś linie sojuszy. Patriarchalny pakt między panem – szlachcicem a chłopem – mężczyzną był kluczowym elementem tego systemu, o czym współcześnie bardzo często się zapomina.

- Podobnie zaciemniony obraz dotyczy form buntu chłopów wobec ucisku pańszczyźnianego. Najczęściej wyobrażamy sobie krwawe rewolucyjne wystąpienia jako jedyną słuszną odpowiedź na przemoc. Pan pisze, że najważniejszym wypowiedzeniem posłuszeństwa była ucieczka w te rejony Rzeczypospolitej, gdzie pańszczyzna nie sięgała, a chłop mógł być sam sobie panem.

- Rzeczywiście, władza panów była absolutna, ale jednocześnie bardzo krucha. To kolejny paradoks pańszczyzny. Z jednej strony, pan mógł zrobić z chłopem, co chciał, a z drugiej drżał, czy będzie miał ręce do pracy. Ucieczka często była jedynym wyborem, jeśli przemoc, która panowała w folwarku stawała się nie do zniesienia. A często taka bywało. Świat pańszczyźnianej Polski nie miał bowiem instytucji miękkiego przymusy, jakie mamy obecnie. Nie było policji, szkoły czy rynku pracy, które dziś w pośredni sposób zmuszają nas do posłuszeństwa. Jedyną formą utrzymania pańszczyźnianego porządku była naga przemoc. Jeśli bowiem siłą nie zagoniono człowieka do pracy, mógł uciec w góry, do lasów czy na tereny dzisiejszej Ukrainy, gdzie mógł żyć własnym życiem. Przemoc w folwarku musiała być więc ostra, bo było to wszystko albo nic.

- Dość częste ucieczki pokazują, że chłopi pańszczyźniani dalecy byli od stereotypu biernej masy pokornie znoszącej ciosy od losu.

- Absolutnie nie. W czasach pańszczyzny chłopi byli niezwykle mobilną klasą społeczną, która w przeciwieństwie do naszych wyobrażeń o życiu na wsi, nie była przywiązana do ziemi, bo posiadać jej nie mogła. W każdej chwili mogli rzucić wszystko i rozpocząć życie od nowa. Kondycja pańszczyźniaków przypomina trochę współczesną prekarność, gdzie nie było żadnej pewności, żadnej stabilności. To było spore zaskoczenie w czasie pisania książki.

Pański bat czy szubienica choć nie powszechne, trzymały wszystkich w ryzach. Pańszczyzna miała charakter dyscyplinujący ówczesne społeczeństwo i pełniła taką rolę, jaką dziś pełnią więzienia.

- To, co może zaskakiwać to także fakt, że Polska nie była jednym wielkim folwarkiem. Pisze pan, że gospodarka pańszczyźniana miała charakter wyspowy i były ogromne obszary z niej wyłączone.

- Kręgosłupem tego systemu była Wisła. Można wręcz powiedzieć, że była folwarczną autostradą, dzięki której można było wysyłać zboże do Gdańska. Pamiętajmy, że ówczesna Polska była światem bez kolei i dróg i to właśnie Wisła pozwalała transportować zboże. Ale znów – nie dało się nią wysyłać ogromnych ilości zbiorów i wbrew obiegowym opiniom tamta Polska nie była spichlerzem Europy. Niemniej, tylko tam, gdzie było się blisko tej rzecznej autostrady gospodarka folwarczna się opłacała. To sprawiało, że można było znaleźć enklawy życia pozapańszczyźnianego.

- Skoro gospodarka folwarczna była mniejszością, to czemu tak bardzo zapisała się w zbiorowej pamięci?

- Pański bat czy szubienica choć nie powszechne, trzymały wszystkich w ryzach. Pańszczyzna miała charakter dyscyplinujący ówczesne społeczeństwo i pełniła taką rolę, jaką dziś pełnią więzienia. Siedzi w nich mniejszość społeczeństwa, ale wszyscy boi się pójścia do niego. O ile więc pańszczyzna była w Polsce elementem rzeczywistości, ale nie dominującym, o tyle miała kluczowe znaczenie jako straszak na całe społeczeństwo. Ona organizowała w dużej mierze myślenie. Piszę w swojej książce, że tamta Polska była krajem szubienic nie dlatego, że wszyscy na nich wisieli, ale dlatego, że utrzymywały społeczeństwo w karbach. Gwarantowały, że będzie się ono zachowywać tak, jak chcą tego elity. Wszyscy żyli w przekonaniu, że to nieszczęście może spaść na nich w każdej chwili. Wyjątek statystyczny, jaki na tle całej gospodarki była pańszczyzna, tworzył regułę.

W świecie pańszczyzny dzieci były na samym dole hierarchii, nawet za kobietami. Przekonanie, że dzieci można i trzeba bić, przetrwało dłużej niż sama pańszczyzna. Dziś zresztą w wielu konserwatystów próbuje to dziedzictwo pańszczyzny podtrzymać jako nobliwy sposób na wychowanie swojego potomstwa.

- Tradycyjny model rodziny, za którym wielu dziś tęskni.

- Ale ten tradycyjny model rodziny to rodzina, w której relacje między jej członkami są hierarchiczne, ojciec ma władzę absolutną i gdzie posłuszeństwo wymusza się biciem. To model relacji międzyludzkich, który bezpośrednio wywodzi się ze świata pańszczyzny.

- Folwarcznymi bywają nazywane relacje pracodawca-pracownik. Z jednej strony dobrodziej z drugiej leń, którego trzeba siłą zmusić do pracy. Ile polskich stosunkach pracy dziedzictwa pańszczyzny, a ile modelu kapitalizmu, którzy zapanował w Polsce po 1989 r.?

- Moim zdaniem, to się na siebie nakłada. Wolności i demokracji nie ma w miejscu pracy na całym świecie. W momencie, w którym przekraczamy próg zakładu pracy, zawieszamy swoją wolność i wykonujemy polecenia tych, którzy w hierarchii są od nas wyżej. Jest to uniwersalny mechanizm. Natomiast w Polsce istnieje większe przyzwolenie na przemoc w miejscu pracy niż w wielu innych krajach. Pamiętam ze swoje doświadczenia pracę w Holandii, w której studiowałem. Tam normą jest to, że można skrytykować szefa i powiedzieć, że nie ma racji. Dla kogoś wychowanego w Polsce i miejscowym „etosie” pracy jest to szokujące. Kult tego, kto jest wyżej, przymilanie się do niego i glanowanie tego, kto jest trochę niżej w hierarchii, to pańszczyźniany klasyk. I wcale nie musi być to bicie. To może być przemoc słowna lub psychiczna, która jest z nami na co dzień. Długie trwanie pańszczyzny jest widoczne właśnie w przemocy, organizującej relacje międzyludzkie w miejscu pracy.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Chamstwo - Kacper Pobłocki

i

Autor: materiały prasowe Kacper Pobłocki, "Chamstwo", Wydawnictwo Czarne 2021