Paweł Zalewski

i

Autor: Super Express TV

Paweł Zalewski o polexicie: Formalnie można być w UE, a faktycznie poza nią

2020-02-04 7:18

"Nie twierdzę, że ktoś chciałby nas z niej formalnie wyprowadzić, ponieważ jeśli zrobiłby z tego swój program polityczny, to by przegrał. PiS to nie są szaleńcy. Celem tej partii jest natomiast przejęcie kontroli nad wszystkimi instytucjami państwa. W zasadzie je uwłaszczy. Włącznie z wymiarem sprawiedliwości. I to jest dla tej partii ważniejsze niż miejsce Polski w UE i korzyści, które z obecności w niej będzie osiągała" - mówi "Super Expressowi" poseł Platformy Obywatelskiej, Paweł Zalewski.

„Super Express”: – Po brexicie opozycja znów wieszczy zagrożenie polexitem. Naprawdę wierzycie, że wyjście z Unii jest realne, czy to prostu czarny PR wobec rządu?
Paweł Zalewski: – To nie kwestia wiary, ale znajomości funkcjonowania w UE i wyciągania wniosków z działań polskiego rządu. Jeżeli uznamy – a tak jest – że Unia Europejska to wspólnota prawa, a jej fundamentem są rządy prawa, w tym niezawisłość sędziowska, to wychodząc ze wspólnoty prawa, de facto wychodzi się z Unii.
– Nikt nas z UE nie wyrzuca. Wychodzić z niej nie chcą ani Polacy, ani PiS. Więc jak to wyjście ma wyglądać? Poza może wyjściem symbolicznym, o którym pan mówi.
– Referendum, takie jak w Wielkiej Brytanii, nie jest jedyną drogą do wyjścia z Unii Europejskiej. Można pozostać w niej formalnie, ale faktycznie ją opuścić, tracąc prawa i korzyści wynikające z funkcjonowania w niej.
– Czyli nie polexit, ale marginalizacja?
– Zależy jak co nazwiemy. Nie twierdzę, że ktoś chciałby nas z niej formalnie wyprowadzić, ponieważ jeśli zrobiłby z tego swój program polityczny, to by przegrał. PiS to nie są szaleńcy. Celem tej partii jest natomiast przejęcie kontroli nad wszystkimi instytucjami państwa. W zasadzie je uwłaszczy. Włącznie z wymiarem sprawiedliwości. I to jest dla tej partii ważniejsze niż miejsce Polski w UE i korzyści, które z obecności w niej będzie osiągała.
– No tak, ale nadal to nie jest polexit rozumiany jako powtórka ze scenariusza brytyjskiego.
– Spójrzmy, jaką mamy sytuację. Już dziś widzimy, że Polska nie liczy się ani w Radzie Unii Europejskiej, ani w Radzie Europejskiej. Przykładem tego jest – i mówi to sam premier Morawiecki – budżet na następną perspektywę finansową, w którym zostaną uwzględnione zupełnie inne priorytety niż to, co jest ważne dla Polski. Gdzie bardzo ogranicza się program spójności, a przenosi się środki na to, co jest ważne dla głównych graczy w UE: innowacje czy politykę migracyjną. Korzyści, które osiągnęła PO w poprzedniej perspektywie finansowej, są dziś nieosiągalne dla PiS.
– Ale to i bez PiS u władzy zapewne by się dokonało, bo i myślenie o roli Unii się zmieniło, i zmieniły okoliczności. Tak czy siak budżet wyglądałby inaczej niż siedem lat temu.
– Wyglądałby inaczej, ale chodzi o skalę. I można powiedzieć tak, że Polska nie przyjęła symbolicznej liczby uchodźców, by okazać swoją solidarność z krajami, które kryzys migracyjny najbardziej dotknął, sprawia, że dziś nikt nie chce okazywać solidarności z Polską. Dziś rząd PiS mógłby mieć inne możliwości rozmowy o polskich interesach w kwestiach budżetowych.
– Nadal nie jest to wyjście z UE, które uważacie za zagrożenie.
– Nie trzeba dokonać formalnego aktu wyjścia z Unii, by faktycznie ją opuścić. Sytuacja, w której już dziś polski głos się w ogóle w UE nie liczy, to pozbawienie Polski możliwości korzystania z praw i korzyści, które członkostwo w Unii daje. I to jest ogromne zagrożenie dla naszego kraju, bo działania PiS stawiają nas poza Wspólnotą. Nawet jeśli nikt nas z niej nie wyprowadzi ani z niej nie wyrzuci.
Rozmawiał Tomasz Walczak