Koronawirus w Polsce. Tragiczne wieści! Nie żyje 18-latek z Zawiercia

i

Autor: pixabay.com

Wiceminister zdrowia z PiS o końcu epidemii. Nie ma dobrych wieści! (EXPRESS BIEDRZYCKIEJ)

2020-11-18 14:50

Ponad 770 tys. zakażonych i aż 11,5 tys. zgonów. Koronawirus w Polsce zbiera śmiertelne żniwo i na razie nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała się w znaczący sposób poprawić. - Wydaje mi się, że na dzisiaj ten szczyt zachorowań mamy już za sobą. Ale nie sądzę żebyśmy mogli być z tego powodu szczęśliwi, bo nadal liczba zakażeń jest duża, nadal mamy potężne obłożenie łóżek COVID-owych, nadal korzystamy z ponad 2 tys. stanowisk z respiratorami i nadal mamy bardzo mocno obciążone wszystkie służby. Nie wydaje mi się żeby to był czas odtrąbiania sukcesu - powiedział w programie "Express Biedrzyckiej" Bolesław Piecha. Były wiceminister zdrowia i poseł PiS dodał także epidemia skończy się najwcześniej za rok. A może później.

Kamila Biedrzycka : „To co jest najgorsze mamy w pewnym sensie za sobą” - rozgryzł pan te słowa ministra zdrowia? Co konkretnie według pana Adam Niedzielski miał na myśli?

Bolesław Piecha: Na pewno to, co obserwujemy w wykresach dynamiki zakażeń koronawirusem. Ja bym natomiast nie odtrąbiał sukcesu, bo epidemia trwa i ma się dobrze. Choć bardzo się cieszę, że ta liczba zakażeń się wypłaszczyła, z taką lekko zniżkową tendencją. Ale to wcale nas nie zwalnia z obowiązku noszenia maseczek, dystansu i dezynfekcji. To nie zwalnia nas z obowiązku przygotowania odpowiedniej infrastruktury łóżkowej, tlenowej i respiratorowej dla chorych. To nie zwalnia nas z obowiązku dbania o ludzi, którzy są na pierwszej linii frontu, bo oni nadal są w tych szpitalach i są bardzo zapracowani.

- Na jakiej zasadzie stawiają państwo tezę o tym, że liczba zakażeń się wypłaszcza?

- No oczywiście to są modele matematyczno-epidemiologiczne, one są bardzo trudne i zapewne jest ich wiele (…) są zawsze obarczone pewnym błędem. Wydaje mi się, że na dzisiaj ten szczyt zachorowań mamy już za sobą. Ale nie sądzę żebyśmy mogli być z tego powodu szczęśliwi, bo nadal liczba zakażeń jest duża, nadal mamy potężne obłożenie łóżek COVID-owych, nadal korzystamy z ponad 2 tys. stanowisk z respiratorami i nadal mamy bardzo mocno obciążone wszystkie służby. Nie wydaje mi się żeby to był czas odtrąbiania sukcesu. To jest czas na jeszcze większą mobilizację. Bo często poza takimi zapowiedziami, że „to w zasadzie już koniec”, po drugiej stronie tego odbioru społecznego jest takie podświadome odczucie „no, nareszcie mamy to za sobą”. Otóż… nie mamy! Jeszcze nie. Mam nadzieję, że to się niebawem skończy, ale na takie odtrąbianie sukcesu jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie.

- Jak więc się pan czuł kiedy minister zdrowia mówił, że „możemy się troszeczkę uśmiechnąć i sobie pogratulować”?

- Ministerstwo zdrowia powinno po pierwsze przedstawiać fakty. A po drugie wlewać w nas, pacjentów, nadzieję. Bardziej więc brzmiało mi to na taką nadzieję, że jest troszeczkę lepiej, że ten ogromny lęk przed zakażeniem, który jest w Polakach, możemy trochę obniżyć. Ale nikt podczas tej konferencji nie powiedział „odpuszczamy”. Nie odpuszczamy.

- Co mają wspólnego z wlewaniem nadziei słowa o tym, że „możemy sobie pogratulować”?

- To są oczywiście słowa wypowiedziane w takim… kontekście bieżącym. Pewne przejęzyczenia się zawsze pojawią. Dobrze, że sytuacja się stabilizuje. I nic więcej. Ale ja będę szczęśliwy jak połowę łóżek i respiratorów COVID-owych będziemy mogli wyczyścić i przeznaczyć dla innych pacjentów.

- Niektórzy zarzucają państwu manipulację statystykami i proponują żeby nie robić testów w ogóle, to wtedy w ogóle nie będzie zachorowań.

- To złośliwe osoby, jest ich całkiem sporo (…) to nie jest tak, że testy załatwią nam walkę z epidemią. To nieprawda. To jest tylko jakiś obraz tego co się dzieje. Na razie wyłapujemy tych, którzy mieli kontakt, są podejrzani i mają objawy po to, żeby umieszczać ich izolacji, na kwarantannie lub kierować ich do szpitala.

- Tak ogromna liczba zgonów w Polsce wynika ze znacznie większej skali zakażeń niż mówią oficjalne statystyki czy niewydolności służby zdrowia?

- Bardzo trudno się mówi o pewnych sprawach… rokowania w przypadku chorego zakażonego koronawirusem z chorobami współistniejącymi i pod respiratorem są – delikatnie mówiąc – kiepskie. Śmiertelność na łóżkach respiratorowych jest bardzo wysoka. A ten pik jest w jakiś sposób odzwierciedleniem zjadliwości koronawirusa w naszym społeczeństwie (…)

- W innych krajach też są choroby przewlekłe, pacjenci pod respiratorami i ten sam koronawirus. A zgonów znacznie mniej.

- W Szwecji też jest wysoka liczba zgonów. Tak samo w Lombardii czy Hiszpanii. Pamiętajmy, że tam ta mocna faza epidemii była wiosną, nas wtedy wirus tylko smyrnął. Dzisiaj zaatakował z pełną siłą. Za wcześnie żeby dziś mówić o statystykach. Możemy najwyżej wspominać o danych fragmentarycznych. Na podsumowanie zdrowotnego spustoszenia będzie czas kiedy pandemia się skończy, czyli mniej więcej za rok. Może więcej.

Express Biedrzyckiej - Bolesław Piecha: Ja bym nie odtrąbiał sukcesu. Epidemia trwa.