Jarosław Flis

i

Autor: red Jarosław Flis

PiS-owi spada poparcie, więc zaostrza przekaz. Ekspert: To proszenie się o katastrofę

2020-02-24 5:23

Przekonanie o nieuchronności wygranej Andrzeja Dudy jest błędne. A już twierdzenie przez sztabowców PiS: „na pewno wygramy, przegrana to byłaby jakaś katastrofa, i dlatego należy wzmocnić i zradykalizować przekaz” – to już proszenie się o katastrofę właśnie – mówi Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Super Express”:– Prezydent Andrzej Duda w powszechnej opinii jest faworytem wyborów prezydenckich. W ostatnich sondażach poparcie dla głowy państwa jednak spadło. Jednocześnie są analizy, z których wynika, że pięć lat temu, na tym etapie wyborów, Bronisław Komorowski miał wyraźną przewagę nad konkurencją, ostatecznie wybory przegrał.
Jarosław Flis: – Ja bym dodał jeszcze jeden czynnik – sondaże przed wyborami parlamentarnymi dawały większe poparcie PiS-owi niż ostateczny wynik. Na pewno takie przekonanie o nieuchronności wygranej Andrzeja Dudy jest błędne. A już twierdzenie przez sztabowców PiS: „na pewno wygramy, przegrana to byłaby jakaś katastrofa, i dlatego należy wzmocnić i zradykalizować przekaz” – to już proszenie się o katastrofę właśnie.
– Czyli szykuje nam się powtórka z 2015 roku?
– Tego nie można traktować zero – jedynkowo. Dlatego, że pewne zaskoczenia są nie do powtórzenia. Choćby dlatego, że mobilizacja wyborców po obu stronach jest dużo większa niż pięć lat temu. Natomiast jest kilka czynników dla urzędującego prezydenta bardzo niekorzystnych.
– Czyli?
– Oczywistym jest, że Andrzej Duda będzie tracił poparcie. Wynika to z faktu, że rankingi zaufania, w których bije rekordy, to zaufanie do człowieka, a nie przywódcy politycznego. W kampanii to się zmieni, bo to realna walka o władzę, a nie o organizację imprezy w Spale.
– Czego w takim razie możemy się spodziewać?
– Ktoś kiedyś powiedział, że gdyby kampanie wyborcze nie miały znaczenia, to nikt by ich nie organizował. Dlatego kampania będzie mieć znaczenie. Gra będzie wyrównana, wynik meczu na pewno nie jest przesądzony.
– Początek kampanii zdominowała awantura o gest Joanny Lichockiej, a potem sprawa ugryzienia przez szefową kampanii Andrzeja Dudy mężczyzny w Milanówku. Znak czasów?
– Te dwa zdarzenia oceniać zupełnie oddzielnie. Gestu posłanki Lichockiej po prostu nie da się bronić. Daje paliwo dla narracji opozycji. Tak jak z ośmiorniczkami w czasie rządów Platformy Obywatelskiej. Dopóki Donald Tusk był przez Polaków traktowany jako grający w piłkę chłopak z sąsiedztwa, PO biła rekordy. Zaczęła tracić w momencie, gdy pokazała się oderwana od rzeczywistości grupa polityków, zajadająca się ośmiorniczkami. Ze środkowym palcem Lichockiej jest podobnie – jest traktowany jako lekceważenie Polaków, ludzi chorych.
– No tak, ale tu mamy gest w emocjach, podczas ostrej debaty. Tymczasem nie brak głosów, że agresywne zachowania do polityki wprowadzali wcześniej Jerzy Urban, czy Janusz Palikot. I robili to cynicznie, nie w emocjach?
– Tym gorzej dla narracji PiS. Bo dobra zmiana miała z pogardą skończyć. Tymczasem sama ją zaprezentowała. I nie ma znaczenia, że tamci gardzili cynicznie, a ci w emocjach. Zwykły wyborca, który chciałby, aby pogardy w polityce nie było, uzna, że w takim razie należy zagłosować w ogóle na kogoś innego. Natomiast co do zajścia w Milanówku, z udziałem pani Jolanty Turczynowicz-Kieryłło, sprawa jest już zupełnie inna.
– Ugryzienie nie szkodzi?
– To nie takie proste i dziwię się „Gazecie Wyborczej”, która chce tę sprawę przedstawiać jednoznacznie. Bo nawet w ich materiale, krytycznym wobec szefowej kampanii Andrzeja Dudy, jest opis, z którego wynika, że mężczyzna miał ugryzioną rękę, a kobieta – Turczynowicz-Kieryłło – zranioną szyję. No powiem szczerze, że nie wystawia to temu panu zbyt dobrego świadectwa. Bo wychodzi na to, że zaatakował kobietę.
– Czyli kampanijnie środkowy palec jest zły, a pokazanie kłów korzystne dla Andrzeja Dudy?
– Aż tak nie. Jednak w przypadku zajścia w Milanówku oceny mogą być różne, zależnie od poglądów osób, oceny te wygłaszających. Zwolennicy PiS-u będą mówić o agresji damskiego boksera, zaś zwolennicy opozycji o ugryzieniu człowieka. Ale sprawa nie jest jednoznaczna. W panią Turczynowicz-Kieryłło sztab Andrzeja Dudy może mieć za to inny problem. Chodzi o wypowiedź o tym, że wolność słowa, może być hejtem, jeśli jest hejtem, to należy go zwalczać. Jednak tu nie mamy do czynienia z seminarium naukowym, dyskusją akademicką, ale kampanią prezydencką. I tutaj może to kandydatowi bardzo zaszkodzić.