Borys Budka

i

Autor: Tomasz radzik Borys Budka

Choroby współistniejące PO. To nie spodoba się Budce. O problemach PO pisze Tomasz Walczak

2021-01-22 7:35

Wydawałoby się, że jeśli gdzieś na polskiej scenie politycznej szukać chwiejącego się partyjnego gmachu, to należy go szukać wśród rządzących. Na zdrowy chłopski rozum skala problemów społecznych, politycznych, gospodarczych i pandemicznych powinna rozsadzić PiS i przyległości. Tymczasem spazmami kryzysu targana jest Platforma Obywatelska.

Za trzy dni PO będzie świętować swoje 20. urodziny – staż jak na specyfikę polskiej polityki partyjnej wyjątkowo długi. Urodzinowa feta będzie się toczyć jednak w cieniu wielopiętrowego kryzysu wewnętrznego, którego ostatnim objawem jest odejście z partii jej wieloletniej polityczki Joanny Muchy. Sytuacja przypomina trochę małżeństwo z długim stażem, które swoją okrągłą rocznicę świętuje wyznaniem: „zmarnowałeś mi życie”. Co sprawia, że PO trzeszczy w szwach, kiedy powinna szykować się do przejęcia władzy po PiS?

Kryzys jest rozległy i częściowo niemal tak stary jak sama Platforma. Przez lata budowana przez Tuska jako partia wodzowska, PO wycinała wszelkie przejawy wewnętrznej dyskusji, wycinała co bardziej niezależnych polityków, pogrążając się w intelektualnej gnuśności. Kiedy kierował nią Tusk, wszystko wydawało się poukładane, ale oparcie całej partii na jego osobie sprawiło, że kiedy niespodziewanie zniknął, zabrakło w niej ludzi, którzy mogliby PO wymyślić na nowo i przystosować do nowych czasów. Ciągła niezborność Platformy to efekt tego strukturalnego problemu.

Do tego dochodzi kryzys polityczny, związany z niekończącymi się walkami wewnętrznymi, które nieustannie podważają przywództwo partii. Pilnowanie wśród frakcyjnych tarć pleców, by ktoś nie wbił w nie zdradzieckiego noża, zbyt pochłania PO, by mogła się skupić na walce o władzę.

Jakby tego było mało, partia targana jest egzystencjalnym kryzysem. Po przegranych w 2015 r. wyborach musiała bronić się nie tyle przed PiS, co przed politycznymi adwersarzami po liberalnej stronie. Pod przywództwem Schetyny Platforma postawiła na przetrwanie i poszła w kierunku umacniania twardego antypisowskiego elektoratu, by ten nie odpłynął do Nowoczesnej. Operacja zakończyła się sukcesem, Nowoczesną zwasalizowano, ale PO nie potrafiła już wyjść z trybu przetrwania w tryb ekspansji. Teraz, gdy na horyzoncie pojawia się Hołownia, historia się powtarza. O walce o nowych wyborców trudno mówić, gdy trzeba utrzymać starych. Kryzys PO więc trwa i najwyraźniej trwa mać.