Łukasz Polinceusz

i

Autor: Newsflare/Tarbouriech Roseline via AP

Polinceusz: PiS wystraszył się marginalizacji

2018-03-24 3:40

Kompromis ma to do siebie, że obie strony będą w pewnym sensie niezadowolone. Warto jednak zwrócić uwagę, że wszystkie działania PiS, które powodowały nieporozumienia na linii Polska - Bruksela, były niepotrzebne - ocenia ekspert ds. międzynarodowych z Fundacji im. K. Pułaskiego Łukasz Polinceusz.

"Super Express": - Wygląda na to, że rządowa twierdza kruszeje pod naporem Brukseli. Czyżby PiS uznał, iż nie wygra wojny z Komisją Europejską i musi pójść na pewien kompromis?

Łukasz Polinceusz: - Na politykę zagraniczną zawsze należy patrzeć inaczej niż na tę wewnętrzną. Przez ostatnie dwa lata Prawu i Sprawiedliwości nie udawało się tego zrozumieć. Narracja rządzącej partii związana z polityką zagraniczną kierowana była nieumiejętnie, czego efektem jest trwający do tej pory spór z Unią Europejską oraz Komisją Europejską. Warto mieć także w tle Komisję Wenecką, w temacie której pewne sprawy nadal nie zostały wyjaśnione. Po dwóch latach okazało się, że nie da się wydłużać okresu trwania tego sporu. Co więcej, może się okazać, że ten konflikt nie jest opłacalny, więc warto wypracować kompromis. W tej chwili obserwujemy, iż rząd próbuje wyjść frontem do Brukseli.

- I PiS dogada się z Brukselą tak, żeby nie wyjść na przegranego?

- Kompromis ma to do siebie, że obie strony będą w pewnym sensie niezadowolone. Warto jednak zwrócić uwagę, że wszystkie działania PiS, które powodowały nieporozumienia na linii Polska - Bruksela, były niepotrzebne. Jeżeli była mowa, że nie ma możliwości jakichkolwiek ruchów względem ustaw, które zostały uchwalone i podpisane przez prezydenta Andrzeja Dudę, to można było tego uniknąć. Ten proces był zupełnie zbędny.

- Premier Morawiecki przedstawił niedawno w Brukseli białą księgę, twierdząc, że rząd wychodzi naprzeciw unijnym partnerom.

- Moim zdaniem premier Morawiecki trochę na wyrost mówi o jej sukcesach. Po trwającym szczycie w Unii premier stwierdził, że biała księga została przyjęta ze zrozumieniem przez naszych partnerów. To zrozumienie nie jest jednak takie, jakim widzi go nasz premier. Gdyby było pełne, na pewno nie powstałby suplement do tego dokumentu. Mam nadzieję, że Polska nadal będzie prowadziła dialog z UE.

- Wielkimi krokami zbliża się negocjacja kolejnego wieloletniego budżetu UE, który mógłby stać się narzędziem nacisku na Warszawę. Może ten aspekt zachęci rząd by odpuścić?

- Mam taka nadzieję. Temat negocjacji wokół budżetu na pewno niebawem powróci. Jest to jeden z elementów, na który warto zwrócić uwagę. Powinniśmy traktować UE jako nasz wspólny interes. My nie jesteśmy odosobnieni w Unii. Nie jesteśmy odosobnioną wyspą w ramach struktury unijnej. Musimy dążyć do tego, aby być blisko jądra Europy. Pamiętajmy, że na stole wciąż znajdują się scenariusze planu Junckera, które były prezentowane rok temu. One są cały czas w obiegu. Nie wiemy, kiedy będą kartą przetargową.

- Jaki jest powód nagłej zmiany retoryki w Prawie i Sprawiedliwości? Do tej pory politycy tej frakcji byli raczej zacietrzewieni w swych poglądach.

- Wydaje mi się, że groźba nieformalnego potraktowania Polski drugoplanowo spowodowała, że w obozie władzy doszło do pewnych refleksji i zmiany retoryki w kontaktach z UE. To jest główny cel, który przyświeca dziś partii rządzącej.