Tomasz Arabski

i

Autor: Przemysław Świderski Tomasz Arabski

Proces Arabskiego. ZASKAKUJĄCE zeznania pracownika Lecha Kaczyńskiego

2016-08-25 11:31

Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuuje proces byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego i czterech innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta z 10 kwietnia 2010 roku. Na ostatniej rozprawie jako świadek wystąpił ówczesny pracownik Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przyznał on zaskakująco: - To, że lotnisko w Smoleńsku jest nieczynne, istniało w świadomości w momencie przygotowywania tam wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2010 roku.

Jak relacjonowała Polska Agencja Prasowa świadek Maciej J. jako urzędnik Kancelarii Prezydenta RP zajmował się sprawami zagranicznymi. Zeznał, że od swego przełożonego, ministra Mariusza Handzlika, dowiedział się, że były naciski ze strony Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by prezydent w ogóle nie leciał do Katynia. Jak powiedział: - To, że lotnisko jest nieczynne, istniało w świadomości w momencie przygotowywania tej wizyty. Dodał, że "biorąc pod uwagę poprzednie wizyty, Rosjanie na nasze prośby dostarczali sprzęt i ludzi, którzy je obsługiwali".

Według świadka wariant, by lądować gdzie indziej, nie był rozważany, bo "odległości są ogromne, aby wylądować w Moskwie i przejechać samochodami do Smoleńska". Zeznał, że kwestia, czy lotnisko było zdatne do lądownia, nie leżała w kompetencji jego biura. Jak stwierdził: - Lotnisko jakoś tam funkcjonowało.

J. w marcu 2010 roku wysłał e-maila do kolegi z KPRP, by sprawdzić, "co jest z lotniskiem w Smoleńsku", bo jest plotka, że "Rosjanie twierdzą, że ono niezbyt działa". Zapytany, czy była jakaś reakcja, J. odparł, że nie pamięta. Dodał również, że Rosjanie mówili, iż podczas wizyty Donalda Tuska 7 kwietnia lotnisko w Smoleńsku będzie w pełni gotowe, ale dodawali, że "utrzymanie pełnej gotowości 10 kwietnia będzie trudne". Zarazem świadek dodał, że "było przekonanie, że sprawa lotniska jest rozwiązana".

Świadek był obecny na lotnisku w Smoleńsku rankiem 10 kwietnia. Według niego pojawiały się wtedy informacje, że samolot z prezydentem ma lądować w Brańsku lub Moskwie, a potem, że "będzie robił próbę podejścia do lądowania". Potem J. usłyszał huk, po czym "zaczął się ruch na lotnisku". Przy budce kontroli lotów J. usłyszał słowa zdenerwowanego Rosjanina w mundurze polowym, które miały sprowadzać się do tego, że "mówił załodze, by nie lądowali".

Zobacz także: Wnuk Walentynowicz: Tusk powinien odpowiedzieć za zdradę!