Białoruś. Łukaszenka oskarża Polskę

i

Autor: AP Białoruś. Łukaszenka oskarża Polskę

Protesty na Białorusi: Historia jest przeciwko Łukaszence - pisze Tomasz Walczak

2020-09-07 7:30

Reżim Łukaszenki wywiózł do Polski Wolhę Kawalkową, współpracowniczkę Swiatłany Cichanouskiej i jedną z członkiń białoruskiej Rady Koordynacyjnej – organu opozycyjnego wobec władz, który politycznymi metodami próbuje doprowadzić do przeprowadzenia uczciwych wyborów prezydenckich. Czemu się na to zdecydował?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zadać sobie inne: jak umierają personalne reżimy autorytarne jak ten łukaszenkowski? Politolodzy wymieniliby kilka czynników, które muszą wystąpić, by o końcu autokraty móc mówić. To masowość i trwałość protestów społecznych, różnorodność form protestu, powstawanie alternatywnych ośrodków władzy oraz dekompozycja reżimowych elit. Każdy z tych czynników w tej czy innej formie już na Białorusi wystąpił i na każdy władza stara się znaleźć odpowiedź. Czasami z większym, czasami z mniejszym skutkiem.

Protestów, mimo represji i zastraszania społeczeństwa, nie udało się wygasić i od czterech tygodni utrzymują się na mniej więcej tym samym poziomie. Udało się za to wygasić strajki, które rozpoczynały się w wielu kluczowych dla gospodarki zakładach, ograniczając w ten sposób zasadniczo formy niezgody. Nadal jednak funkcjonuje Rada Koordynacyjna, choć władza robi wszystko, by ją rozbić. Dlatego właśnie wydalono Wolhę Kawalkową. Dlatego innych jej członków albo aresztowano, albo uczyniono przedmiotem śledztwa w sprawie próby nielegalnego przejęcia władzy.

Łukaszenka, a wraz z nim władze Rosji odmawiają temu ciału legitymacji oraz dialogu z nim, bo nie chcą nadawać mu wagi i znaczenia. Jednym słowem nie chcą stworzyć alternatywnego ośrodka władzy. Ma to znaczenie nie tylko ze względu na wiarę, że bez niego protesty w końcu wygasną. Władze bronią się też przez rozłamem wśród elit, które mogłyby się do niego przyłączyć, gdyby uznały, że Łukaszenkę bardziej opłaca się porzucić, niż przy nim trwać. Dekompozycja elit to ogromny ból głowy Łukaszenki i robi wszystko, żeby do niego nie doszło. Ostatnio zarządził pokazowy areszt dla dwóch topowych gwiazd państwowej telewizji, którzy w proteście z niej odeszli i przyłączyli się do protestów. Zmusił ich także do nagrania poniżającej samokrytyki i puścił w eter. Ma to pokazać elitom, co ich czeka, jeśli opuszczą Łukaszenkę. Litości nie będzie. To samo z funkcjonariuszami resortów siłowych – każdy, kto z nich odchodzi, jest z całą bezwzględnością prześladowany i ścigany.

Łukaszenka broni się, jak umie, ograniczając czynniki, które prowadzą do jego upadku. Ale jeszcze się chyba nie zdarzyło, by tak masowe, tak trwałe protesty, jak te trwające od miesiąca na Białorusi nie doprowadziły ostatecznie do upadku autokraty. Historia jest ewidentnie przeciwko niemu.