SG Chciał zwalniać ludzi przez czekoladę

i

Autor: se.pl

Pupil Antoniego Macierewicza chciał zwalniać, bo przez czekoladę bolał go ząb?

2019-02-04 10:47

Czekoladki pochłaniał kilogramami, ale był także łasy na pochwały współpracowników. Do tego cieszył się wsparciem samego Antoniego Macierewicza i najpewniej czuł się bezkarnie! – Jego humor decydował o tym, czy kogoś zwolni, czy może tylko udzieli reprymendy – opowiadają sterroryzowani urzędnicy resortu obrony narodowej. Wiemy, jak w MON szarogęsił się Bartłomiej M.!

– Niczym pierwszy sekretarz z czasów słusznie minionych, rozparty wygodnie w swoim fotelu. Pod jego gabinetem ustawiały się kolejki interesantów, a on łaskawie decydował, kiedy i kogo przyjmie. To było żenujące, gdy wysocy szarżą wojskowi, nawet generałowie, czekali na audiencję po kilka godzin. A gdy się już dostali do środka, to zdarzało się, że musieli jeszcze poczekać aż pan rzecznik zje – dla tygodnika „Sieci” relacjonuje była pracownica MON.

Przekonanie o własnej potędze to nie wszystko! Jak opowiadają urzędnicy, Bartłomiej M. miał wielką słabość do słodyczy. Czekoladki „pochłaniał kilogramami”! Co gorsza, dla Bogu ducha winnych pracowników ministerstwa, obżarstwo rzecznika mogło się bardzo źle skończyć. – Pewnego dnia rozbolał go ząb. Wściekał się i wykrzykiwał, że jeśli będzie go dłużej boleć, to kogoś wyp… z roboty. Do szpitala wojskowego pojechało z nim trzech pułkowników – wspominają informatorzy gazety.

Jak się okazuje, słodycze i zamiłowanie do władzy to nie jedyne słabości byłego szefa gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza. Uwielbiał też… pochlebstwa! – Jego humor decydował o tym, czy kogoś zwolni, czy może tylko udzieli reprymendy. Wiele osób szybko zrozumiało, że nie ma co z nim walczyć, lepiej się jakoś ułożyć – mówi źródło „Sieci”. Teraz to Bartłomiej M. musi się martwić, żeby „jakoś się ułożyło”.

Jeszcze w zeszłym tygodniu sąd zdecydował, że przez były rzecznik MON spędzi trzy najbliższe miesiące w tarnowskim areszcie. Usłyszał też prokuratorskie zarzuty za machloje. Za kratkami skończyły się wpływy i wielogodzinne poniżanie generałów. Zamiast wygodnego gabinetu, „Misiek” ma teraz do dyspozycji ciasną celę. Wykwinty garnitur zamienił na więzienny pasiak, a najlepsze frykasy na zupę mleczną z ryżem i serek. Poza wspomnieniami, został mu znajomy okrzyk: - Czołem, panie ministrze! Tak bowiem krzyczeli na powitanie kumple spod celi.