gen. Mieczysław Bieniek

i

Autor: Piotr Bławicki/SUPER EXPRESS gen. Mieczysław Bieniek

Putin ciężko chory? Gen. Bieniek: "widać depresję maniakalną" [EXPRESS BIEDRZYCKIEJ]

2022-05-10 14:02

Bez energii, bez nadziei, bez pomysłu - tak eksperci oceniają poniedziałkowe wystąpienie Władimira Putina na Placu Czerwonym w Moskwie z okazji "Dnia Zwycięstwa". Według gen. Mieczysława Bieńka, który gościł dziś w programie "Express Biedrzyckiej" widać, że przywódca Federacji Rosyjskiej "nie ma dalszego pomysłu na prowadzenie tej wojny". - Putin otwarcie się przyznał do strat ponoszonych przez Rosję. Już widać, że coś się dzieje, że rodziny zmarłych zaczynają domagać się powrotu zwłok żołnierzy. (...) On zaczyna zdawać sobie sprawę z sytuacji, która może mu wkrótce grozić: zapaści gospodarczej i zostania wasalem Chin. Więc w końcu zgodzi się na rozejm - prognozuje gen. Bieniek w rozmowie z Kamilą Biedrzycką i dodaje: "Putin musi z tego jakoś wyjść. I sądzę, że właśnie ta świadomość powoduje depresję maniakalną, którą widać na jego twarzy".

Według generała ewentualny rozejm między Rosją i Ukrainą powinien mieć gwarancję "stron trzecich".

Kamila Biedrzycka: Co możemy wyczytać z ostatniego wystąpienia Władimira Putina z okazji Dnia Zwycięstwa?

Gen. Mieczysław Bieniek: Zarówno w przemówieniu, jak i w całej paradzie uderzył mnie brak entuzjazmu u Putina, brak tej ogromnej ilości sprzętu– zawsze było go około 2 tys jednostek, a w poniedziałek 1,3 tys. Nie było także przelotu sił powietrznych. Uderzył mnie też brak szefa sztabu generalnego Federacji Rosyjskiej, był tylko minister Szojgu.

- Brak przelotu sił powietrznych, według oficjalnej wersji Rosjan, był spowodowany złą pogodą.

To ściema. Wielokrotnie pogoda była gorsza, a nawet rozpędzano chmury. Sądzę, że było to raczej spowodowane awarią samolotu „dnia ostatecznego”, czyli samolotu dowódczego Ił-80, który nie mógł wystartować z lotniska. A w przemówieniu, oprócz braku energii, uderzyło mnie to, że Putin otwarcie się przyznał do strat ponoszonych przez Rosję. Już widać, że coś się dzieje, że rodziny zmarłych zaczynają domagać się powrotu zwłok żołnierzy, które znajdują się gdzieś na terenie Białorusi lub są nawet palone w krematoriach. Rosjanie nie mają szacunku dla zmarłych, dla poległych, który jest zakorzeniony w kulturze Zachodu. Putin także odwrócił retorykę mówiąc, że wykonali „uderzenie wyprzedzające” broniąc się przed napadem Ukrainy i krajów zachodnich. To jest jakiś totalny absurd.

Express Biedrzyckiej - gen. Mieczysław Bieniek: U Putina widać depresję maniakalną. Nie ma już pomysłu na tę wojnę

- Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego, co wydarzyło się na Placu Czerwonym i wokół niego?

- Ja przewidywałem, że nie będzie powszechnej mobilizacji, bo oni mają rezerwy, które są zachowane na wypadek tzw. wojny „ojczyźnianej”. Rosjanie jednak zdają sobie sprawę z tego, że one bardzo stopniały. To wszystko świadczy o tym, że Putin nie ma dalszego pomysłu na prowadzenie tej inwazji. On chce zakończyć tę „operację” zdobyciem rejonu ługańskiego i donieckiego, ewentualnie jeszcze Mariupola i drogi lądowej do Krymu. Wtedy zakończyłby ten konflikt ogłoszeniem zwycięstwa, ale de facto oznaczałoby to jego zamrożenie.

- Przed którym bardzo broni się Ukraina.

- Ukraina nie ma na dziś tyle zdolności manewrowej i uderzeniowej aby odbić Krym, ale powrót do granic Ługańska i Doniecka wydaje się możliwy. Pamiętajmy, że Ukraina codziennie traci 200 mln dolarów, ale z drugiej strony Rosjanie tracą około miliarda dolarów. To są ogromne kwoty, olbrzymi koszt dla rosyjskiego społeczeństwa, biorąc pod uwagę także sankcje. One są jak gwóźdź w bucie – na początku może doskwierać lekko, ale po roku nie można w tym bucie wytrzymać. Polityczna możliwość zapobieżenia zamrożeniu tej wojny istnieje, bo Rosja nie będzie w stanie odtworzyć swoich możliwości bojowych przez najbliższe 15 lat. Jeśli Ukraina otrzyma zastrzyk finansowy, jeśli jej droga wejścia do Unii Europejskiej zostanie otwarta i kraj się odbuduje, to może uda się przekonać ludność republik ługańskiej i donieckiej do tego, że jednak można żyć inaczej, według zachodnich wzorców, w kraju, który się rozwija i jest demokratyczny. Najpierw jednak należałoby odeprzeć Rosjan i wykonać kontruderzenie, zdobyć, np., Mariupol, bo na Krym już nie starczy sił.

- Wyobraża pan sobie po tym wszystkim rozmowy rozejmowe między stroną ukraińską i rosyjską?

- Trudno negocjować w obliczu tych wszystkich zbrodni dokonanych przez Rosjan, ale wcześniej czy później każda wojna kończy się rozejmem. W tym przypadku powinno się to stać z udziałem stron trzecich.

- Na co raczej Putin nie wyrazi zgody.

- Nie wiem. On zaczyna zdawać sobie sprawę z sytuacji, która może mu wkrótce grozić: zapaści gospodarczej i zostania wasalem Chin. Więc w końcu się na ten rozejm zgodzi. Putin zawsze, kiedy spadały mu notowania, wywoływał wojnę, ale teraz widzi, że straty narastają, zaraz wyjdą wracające trumny żołnierzy, niezadowolenie społeczeństwa będzie olbrzymie. Poza tym jego oligarchiczne otoczenie traci gigantyczne pieniądze, a sprzętu wojskowego nie da się produkować ze względu na sankcje. Do Putina to wszystko dociera, zamyka kolejnych generałów FSB, ale musi z tego jakoś wyjść. I sądzę, że właśnie ta świadomość powoduje depresję maniakalną, którą widać na jego twarzy. Rozmawiała Kamila Biedrzycka

Nasi Partnerzy polecają