Rafał Trzaskowski

i

Autor: Wojciech Artyniew Rafał Trzaskowski

Rafał Trzaskowski dla "SE": Jaki kopiuje moje pomysły

2018-05-02 7:29

Kandydat na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski w rozmowie z Przemysławem Harczukiem.

"Super Express": - Od kilku dni ma pan w rywalizacji o prezydenturę Warszawy konkurenta. I nudna jak dotąd kampania nagle nabrała tempa?

Rafał Trzaskowski: - Kampanii jako takiej jeszcze nie ma. Ale faktycznie - rozmowa z warszawiakami w momencie, gdy pojawia się kontrkandydat z największej konkurencyjnej partii, dziś rządzącej w kraju, faktycznie staje się bardziej dynamiczna.

- Na początku zaatakował pan posła Jakiego, wypomniał pan pochodzenie spoza Warszawy. Patryk Jaki skontrował, że chce pan dzielić warszawiaków. Czy ustawianie kampanii na takim podziale nie jest jednak poważnym błędem?

- Specem od dzielenia Polaków jest Prawo i Sprawiedliwość. Politycy partii rządzącej od lat mówią o sortach, kastach, komunistach i złodziejach. Ja tylko z przymrużeniem oka powitałem Patryka Jakiego w Warszawie. Widać ma z tym pan Patryk problem, skoro podchodzi do żartu tak emocjonalnie.

- Na razie jednak kontruje wszystkie pana wystąpienia. I media mówią głównie o nim. Początek meczu 1:0 dla kandydata PiS i Zjednoczonej Prawicy?

- Nie zgodzę się z taką opinią. To ja zadałem panu Jakiemu pytania, na które musi on odpowiadać. Widać, że nie ma żadnych pomysłów programowych, bo np. kropka w kropkę powiela mój program dotyczący darmowych żłobków. To Patryk Jaki zaliczył na samym początku kilka spektakularnych wpadek. A to, że się o nim mówi, jest naturalne. Przez długi czas PiS nie wystawiał kandydata. Spekulowano, kto nim będzie. Więc siłą rzeczy, gdy ten kandydat się pojawił, w pierwszym tygodniu, dwóch, mówi się o nim całkiem sporo.

- Twierdzi pan, że pana konkurent nie ma programu. Jednak Patryk Jaki wyraźnie mówi o tym, by spory polityczne zostawić na Wiejskiej, by skupić się na sprawach miasta i jego mieszkańców. To chyba jest jakiś program?

- To ja się bardzo cieszę, że Patryk Jaki wyciąga wnioski z tego, co ja robię od kilku miesięcy. Odbyłem prawie setkę spotkań z mieszkańcami i kandydat Prawa i Sprawiedliwości ma bardzo dużo do nadrobienia w tej kwestii. Te spotkania dotyczyły problemów Warszawy i jej mieszkańców. I mój program jest skierowany dokładnie do nich. Mowa tu o programie dla kobiet czy o darmowych żłobkach, programie, który dziś w kampanii powiela Patryk Jaki. Ale też o programie dla seniorów, pakietach dotyczących kwestii ładu przestrzennego czy polityki mieszkaniowej z propozycją budowania tanich miejskich mieszkań na wynajem. To dokładnie to, o czym warszawiacy chcą rozmawiać. Natomiast jeśli Patryk Jaki będzie dziś chciał udawać centrowego polityka i mówił, że jest za in vitro, a wszyscy wiemy, że głosował przeciw i znamy jego wypowiedzi w tej kwestii, to będzie miał poważny problem z wiarygodnością. Podobnie zresztą jako nowo narodzony kibic warszawskiej Legii. Zresztą Patryk Jaki, który zapisał się do Platformy Obywatelskiej znacznie wcześniej ode mnie, ma w ogóle z polityczną wiarygodnością duży problem. Dziś mało kto w Warszawie uwierzy, że kandydat PiS to szanujący konstytucję, liberalny polityk środka. Wszyscy wiedzą, że Jaki będzie ślepo wykonywał polecenia płynące bezpośrednio od oderwanego od życia prezesa Kaczyńskiego.

- Co do konserwatyzmu. Pan od początku kampanii mówi np. o przywróceniu tęczy na pl. Zbawiciela, deklaruje, że jest zdecydowanie bardziej liberalny niż Hanna Gronkiewicz-Waltz. Tymczasem są wyborcy o poglądach konserwatywnych, którzy niekoniecznie kochają PiS. Czy zamykanie się na nich nie jest z pana strony poważnym błędem?

- Ja się na nikogo nie zamykam. Jednak dziś miejsce opozycji jest przy mniejszościach, które niszczy rząd. Gdy Patryk Jaki i jego koledzy przymykają oko na rasistowskie marsze w Warszawie, to naszym obowiązkiem jest trwanie przy mniejszościach. A tęcza była fajnym symbolem, jak komuś się nie podoba, to ten ktoś ma problem. Natomiast rozmawiam także ze środowiskami bardziej konserwatywnymi. Tymi, które nie są zadowolone z tego, co PiS wyrabia w Polsce.

- Pana krytycy podnieśli też to, że krytykuje pan pochodzenie Jakiego, a sam jest posłem z Krakowa.

- Każdy wie, że gdy kandydowałem w Krakowie, puszczałem oko do krakusów, jako polityk urodzony i wychowany w Warszawie. Nie robiłem z tego żadnej tajemnicy.

- Odcina się pan od afery reprywatyzacyjnej, ale przecież był pan szefem kampanii Hanny Gronkiewicz-Waltz?

- Odbyłem prawie setkę spotkań z warszawiakami. I temat reprywatyzacji rzadko się na nich pojawia. Z prostego powodu - wszyscy wiedzą, że mieliśmy do czynienia z wielkim skandalem, że trzeba ten skandal rozliczyć. Ale warszawiacy mają też świadomość, że dziś najważniejsza jest ustawa reprywatyzacyjna. Niech więc Patryk Jaki przedstawi ustawę reprywatyzacyjną, która nie przerzuca większości kosztów na samorząd, niech ją przeprowadzi przez Sejm, wtedy będziemy rozmawiać. A warszawiacy doskonale wiedzą, że ja z reprywatyzacją nie miałem nic wspólnego.

- Patryk Jaki nie jest jedynym pana konkurentem. Start zapowiedział też były zastępca Hanny Gronkiewicz-Waltz i były polityk PO Jacek Wojciechowicz. Jego fundacja - Instytut Rozwoju Warszawy - zarzuca, że pana program jest dla stolicy zbyt drogi. Wojciechowicz mówi wprost: "Warszawa spłaca Bieruta, nie stać jej na Trzaskowskiego".

- Konkurentów będzie wielu. I siłą rzeczy każdy będzie chciał się budować na najsilniejszym - czyli na mnie. A co do słów Jacka Wojciechowicza powiem, że program jest dokładnie wyliczony, co do złotówki. Od żłobków poczynając, poprzez program senioralny, po program mieszkaniowy - jest to wyliczone tak, że na pewno Warszawę na to stać.

- Wracając do samej kampanii. Opiera się ona na atakach dotyczących pochodzenia polityków, twitterowych wpisach, krytyce wpadek, tego, czy ktoś pokazał w spocie Pragę czeską czy nie. Nie uważa pan, że jest to klęska polskiej polityki?

- Taki jest dziś internet. Natomiast prawdziwa kampania toczyć się będzie w rozmowach z warszawiakami. Tam dyskusje dotyczą problemów miasta, ludzi, konkretnych dzielnic. I to naprawdę merytoryczne, poważne rozmowy. Natomiast szum w mediach społecznościowych będzie. Mój apel jest taki, nie nabierajcie się państwo na ten słowny ping pong. Każdy wie, że nie dyskryminuję ludzi urodzonych poza Warszawą, co byłoby zresztą absurdem, biorąc pod uwagę, że moja żona pochodzi ze Śląska.

- Dużym echem odbiła się skandaliczna wypowiedź posła Witolda Zembaczyńskiego z Nowoczesnej, który Patryka Jakiego nazwał "barachłem", zarzucił też politykowi Zjednoczonej Prawicy wykorzystywanie niepełnosprawnego synka do prowadzenia polityki. Czy akceptuje pan takie słowa w polityce?

- Takie wypowiedzi są absolutnie niedopuszczalne. Mieszanie do kampanii najbliższej rodziny, w dodatku w tak nieodpowiedzialny sposób, jak zrobił to pan Zembaczyński, nie powinno nigdy mieć miejsca.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Gwiazda dziecięcego serialu kontra blokers: Porównujemy Trzaskowskiego z Jakim

Nasi Partnerzy polecają