Rocznica śmierci działacza PiS. Współpracownik Rosiaka: Dostał tyle strzałów, że zginął na miejscu

2019-10-19 6:00

9 lat temu, 19 października 2010 r. w biurze poselskim PiS w Łodzi Marek Rosiak (+62 l.) został zastrzelony przez Ryszarda Cybę (71 l.), byłego członka Platformy Obywatelskiej. Dziś za to morderstwo odsiaduje karę dożywotniego więzienia. W poruszającej rozmowie z „SE” były współpracownik Rosiaka wspomina tamten dzień. - To było pierwsze motywowane politycznie morderstwo w wolnej Polsce – mówi nam Mariusz Rusiecki (28 l.), dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy (47 l.).

- Codziennie do biura przychodziło wiele osób, po porady czy pomoc. Praktycznie każdy mógł wejść. Z tego skorzystał też morderca - wspomina Rusiecki. - W budynku było nas wtedy pięcioro (w tym późniejszy rzecznik PiS Marcin Mastalerek – przyp. red.) – opowiada i dodaje, że był jedną z ostatnich osób, z którą Marek Rosiak rozmawiał przed śmiercią. - Chwilę wcześniej przyszedł do naszego pokoju, żeby pokazać projekt ulotki swojej żony, która wtedy startowała w wyborach. Jak wyszedł zostawił otwarte drzwi, któryś z nas je zamknął. I prawdopodobnie to uratowało nam życie... - wspomina.


- Morderca przeszedł obok naszego pokoju i udał się do tego, w którym drzwi były uchylone, tam był Marek. Nagle usłyszeliśmy strzały. Po chwili wbiegli zaalarmowani strażnicy miejscy, którzy obezwładnili mordercę. Ale już było za późno... Marek został tyle razy postrzelony, że zginął na miejscu – relacjonuje Rusiecki. - To nie było przypadkowe miejsce i przypadkowa ofiara. Pamiętam jak ten człowiek leżał obezwładniony na korytarzu już po zabiciu Marka i krzyczał z nienawiścią, że chciał zabić prezesa Kaczyńskiego, ale się nie udało – mówi o Cybie. - Dziś wielu nie chce tego pamiętać, ale morderca był członkiem PO i chciał zabić kogoś, kto przynależał do PiS. To była jego motywacja. Wcześniej był w Warszawie, według ustaleń śledczych na Nowogrodzkiej i próbował się zbliżyć do prezesa Kaczyńskiego. Ale ochrona była zbyt silna… - mówi Rusiecki.