Piotr Niemczyk

i

Autor: PAP/Darek Delmanowicz Piotr Niemczyk

Rosjanie "wkręcili" prezydenta. "To po co jest SOP?" - pyta były funkcjonariusz służb

2020-07-15 17:23

"Po co jest Służba Ochrony Państwa? ( ...) Przecież taka rozmowa powinna być odsłuchiwana w czasie rzeczywistym i w ramach monitoringu sprawdzamy, czy źródło połączenia to siedziba ONZ w Nowym Jorku, czy jednak bar w Moskwie" - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Piotr Niemczyk, były funkcjonariusz Urzędu Ochrony Państwa, ekspert ds. bezpieczeństwa.

„Super Express”: – Rosyjscy komicy dzwonią do prezydenta, udają sekretarza generalnego ONZ i przeprowadzają z nim rozmowę. Co zawiodło?
Piotr Niemczyk: – Wszystko. Zastanawiam się, skąd dwóch rosyjskich komików wzięło numer, który łączy bezpośrednio z prezydentem. Oczywiście, jeśli dzwonili przez sekretariat, to nie jest to tak bardzo skomplikowane, ale mimo wszystko nie jest tak, że każdy może wybrać numer i zostanie połączony z prezydentem. Tu więc zawiodła pierwsza zapora. Dziwi mnie zresztą jeszcze jedno: fakt, że Andrzej Duda rozmawiał bez tłumacza. Jasne, że to była bardziej kurtuazyjna rozmowa, ale mimo wszystko, skoro wszyscy w kancelarii byli przekonani, że to sekretarz generalny ONZ, była to rozmowa oficjalna. Politycy rozmawiają przez tłumacza po to, żeby nie opowiadać głupstw, by mieć czas, żeby zastanowić się, co chce się powiedzieć. Obecność tłumacza to element ochrony kontrwywiadowczej.
– Kto ponosi odpowiedzialność za całą tę nieszczęsną sytuację?
– Przyznam, że nie bardzo rozumiem, po co jest Służba Ochrony Państwa, która jest ochroną nie tylko fizyczną, ale też teleinformatyczną. Telefon prezydenta powinien być monitorowany pod kątem pogróżek czy prowokacji. Powinien być monitorowany online, także z identyfikacją źródła. Gdyby taki monitoring był prowadzony, oficer SOP powinien zadzwonić do ludzi prezydenta i powiedzieć, że rozmawia on z osobą, która podszywa się pod sekretarza generalnego ONZ i radzi przerwać rozmowę. Jeśli coś takiego się nie zdarzyło, to znaczy, że ta ochrona jest iluzoryczna.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: "To kompromitacja" - były szef BOR o rosyjskiej prowokacji wobec prezydenta Dudy

– Czyli jednak służby?
– Tak uważam. Przecież taka rozmowa powinna być odsłuchiwana w czasie rzeczywistym i w ramach monitoringu sprawdzamy, czy źródło połączenia to siedziba ONZ w Nowym Jorku, czy jednak bar w Moskwie. Jeśli rozmowa odbywała się przez bardzo prywatny numer prezydenta, to pytanie, skąd oni mieli numer. Zresztą profil tych rosyjskich komików jest dość niepokojący. Jeśli bowiem potrafią dodzwonić się do premiera Wielkiej Brytanii, to może oznaczać, że mają wsparcie służb. I to ma już zupełnie inny wymiar.
– Politycy PiS odpowiedzialni za służby nie poczuwają się do odpowiedzialności i odsyłają do MSZ. Ich zdaniem to ten resort odpowiada za zaistniałą sytuację. Rzeczywiście?
– Nie jestem przekonany, że tam trzeba szukać winnych. Rozumiem, że sekretarz generalny ma prawo zadzwonić do prezydenta bezpośrednio i nie musi przebijać się przez urzędników MSZ. Czyli jeśli już, to zawiodły tu służby prezydenckie. Niemniej główną odpowiedzialność ponoszą jednak służby, które powinny się zorientować, skąd pochodzi połączenie i zareagować natychmiast, a nie pozwolić, by rozmowa się odbyła.
Rozmawiał Tomasz Walczak