M jak miłość. Kulisy: rzecznik KGP, insp, Mariusz Ciarka

i

Autor: TVP/VOD

Rzecznik policji oskarża. Strajk kobiet zagraża życiu funkcjonariuszy? Tego mu nie zapomną.

2020-11-30 15:24

Policja działa na polityczne zlecenie? "Do mnie nikt nie dzwoni. Tak samo jak nie dzwoni do policjantów, którzy są atakowani przez protestujących, reagują zgodnie z prawem i używają środków przymusu bezpośredniego w reakcji na sytuację, kiedy zagrożone jest zdrowie i życie funkcjonariuszy, a nie dlatego, że kazał mu to robić jakiś polityk, szepcząc mu do ucha rozkazy" - mówi w rozmowie z "Super Expressem" rzecznik policji, Mariusz Ciarka.

„Super Express”: – Dawno nie było już tyle kontrowersji wobec działań policji. Spada zaufanie do was i można mieć wrażenie, że zaraz społeczeństwo będzie was chciało wywieźć na taczkach…

Mariusz Ciarka: – Nie patrzmy na policję wyłączenie przez pryzmat zabezpieczeń w dużych miastach. W innych miejscowościach, gdy ktoś zaczyna wyzywać policję, zaraz znajdują się ci, którzy takie osoby wypraszają, bo nie życzą sobie, by tak traktować naszą policję, nie zgadzają się z atakami na policję.

– Obrazki w świat idą z dużych miast i z dużych protestów. I te obrazki wyglądają źle dla policji. Choćby ten z minionego weekendu, kiedy policja użyła w czasie demonstracji gazu wobec posłanki Nowackiej, chociaż okazała legitymację poselską.

– Mogę tylko odesłać do filmiku z kamery umieszczonej na mundurze policjanta, który został zamieszczony w mediach społecznościowych, i po jego obejrzeniu wyrobić sobie zdanie na temat całej sytuacji. Dalecy jesteśmy od oceny parlamentarzystów.

– Gaz to jednak nie jest środek, którego powinno użyć się od razu, ale dopiero na końcu.

– W gradacji środków przymusu bezpośredniego ostatecznym jest broń palna, a środki przymusu bezpośredniego używane są adekwatnie do sytuacji. Jeszcze raz odeślę do filmu z kamery nasobnej, tam widać całą sytuację.

– Widziałem i nie dostrzegam tam zachowania, które wymagało użycia gazu. Policjantom może po prostu puszczają nerwy. Choć powinni zachować zimną krew.

– Policjanci zachowują stoicki spokój w porównaniu do tych wyzwisk, które padają pod ich adresem, czy szarpania i kopania przez protestujących. Ja tym policjantom współczuję i jednocześnie ich podziwiam, jak zachowują dystans wobec agresywnego zachowania protestujących.

– Może jest też tak, że to, jak policja zabezpiecza te protesty, sprawia, że budzą się niepotrzebne emocje. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że po co zamykać w kotle protestujących, legitymować wszystkich. To tylko rozpala emocje i prowokuje bez sensu uczestników demonstracji.

– Ci eksperci nie mają dostępu do pełnych materiałów na temat tego, co i w jaki sposób planują organizatorki protestów. Brakuje mi w niektórych mediach cytatów o „rozpier…laniu wszystkiego”, „atakujcie” ze strony organizatorów. Nie wiem, czy nie chcą tego słyszeć, czy po prostu to ignorują. Sobotnie protesty, gdyby nie to, co działo się na Trasie Łazienkowskiej, przebiegłyby bardzo spokojnie. Organizatorki postanowiły jednak nakręcać emocje i stąd nagłe blokowanie drogi szybkiego ruchu.

– Pana zdaniem policja jest tu bez winy?

– Robimy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo i przestrzeganie prawa. Protesty jednak się wypalają, przychodzi na nie coraz mniej ludzi, ale niestety zawsze wśród nich są ci, których znamy z wcześniejszych ataków. Jak po zakończeniu postępowań potwierdzi się, że są sytuacje, za które powinniśmy przeprosić, ja zrobię to. Mam nadzieję, że jak wyjdą manipulacje i kłamstwa na nasz temat, również usłyszymy takie słowa. 

– Skoro protesty się wypalają, biorą w nich udział nieliczni, to po co tak duże siły angażować do ich zabezpieczenia? Na początku tych protestów w większości przypadków potrafiła zabezpieczyć je tak, by nie dochodziło do starć i nadmiaru emocji. To się jednak zmieniło. Dużo więcej jest bezpośredniej konfrontacji. Zupełnie niepotrzebnej

– Nie sądzę, żeby coś się z naszej strony zmieniło. Proszę zauważyć, że na początku protestów na ulice wychodziły rodziny z dziećmi i nie było ataków na policję. Nie było rzucania kamieniami, nie było szarpania, podchodzenia pod kordon policji. Teraz to regularnie się zdarza. Więc to nie policja się zmieniła, ale podejście organizatorów, którzy nie kryją, że chcą konfrontacji. Przecież są liczne filmiki, gdzie organizatorzy nawołują do ataków. Przez to pewnie na protesty nie chodzą już rodziny, ale często osoby najbardziej zawzięte, które by zwrócić uwagę na to, co robią, posuwają się do prowokacji i chcą stanowczej reakcji policji, by pokazać się jako ofiary. My reagujemy adekwatnie do sytuacji i nie dajemy się sprowokować. Wbrew temu, co się mówi, reagujemy tylko tam, gdzie jest niszczone mienie i atakowani są policjanci. Wszystko inne, w tym wyzwiska czy szarpanie, funkcjonariusze dzielnie znoszą.

– Pojawiają się jednak głosy, że policja ma polityczne zlecenie, by ostro na protestach reagować. Nadzorujący policję politycy wywierają na was presję w tej sprawie?

– Do mnie nikt nie dzwoni. Tak samo jak nie dzwoni do policjantów, którzy są atakowani przez protestujących, reagują zgodnie z prawem i używają środków przymusu bezpośredniego w reakcji na sytuację, kiedy zagrożone są zdrowie i życie funkcjonariuszy, a nie dlatego, że kazał mu to robić jakiś polityk, szepcząc mu do ucha rozkazy.

Rozmawiał Tomasz Walczak