– Prowadzone jest postępowanie przygotowawcze dotyczące zawierania przez osoby chronione immunitetem sędziowskim umów cywilno-prawnych z Sądem Apelacyjnym w Krakowie, które nie zostały zrealizowane, a pomimo tego zostały wypłacone wynagrodzenia. Zgromadzony materiał dowodowy zmierza do sformułowania wniosków o uchylenie immunitetu wobec sędziów, którzy dopuścili się przestępstw oszustwa na szkodę tego Sądu – potwierdza nam biuro prasowe Prokuratury Krajowej. Innymi słowy sąd zawierał z różnymi osobami umowy na fikcyjne, niepotrzebne opracowania dotyczące np. zmian organizacyjnych w sądownictwie, które w rzeczywistości nigdy nie powstały. Ale pieniądze były wypłacane.
Według naszych informacji jedną z takich umów miała podpisać w 2013 roku z krakowskim Sądem Apelacyjnym była sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Beata Morawiec. Umowa na przygotowanie analizy prawnej opiewa na około 5000 zł. - To czysta prowokacja. Nie mam sobie nic do zarzucenia. To było ogromne opracowanie. Dostałam zadanie i je wykonałam – przekonuje nas. - To ewidentna zemsta na mnie, bo po wyrzuceniu mnie z pracy sądzę się z ministrem Ziobro – dodaje sędzia Morawiec, która dziś szefuje stowarzyszeniu sędziowskiemu Themis.
Cała sprawa ma związek z olbrzymią aferą korupcyjną w krakowskim Sądzie Apelacyjnym. Przypomnijmy, że jego prezes Krzysztof S. jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która w latach 2013-2016 wyłudziła z tego sądu grube miliony. - Łączna szkoda wyniosła ponad 30 mln zł. Ta kwota jest sumą zleconych, a niewykonanych prac na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, za które sąd zapłacił – informuje nas Prokuratura Krajowa.