Hubert Biskupski

i

Autor: archiwum se.pl

Hubert Biskupski: Smoleński zamach i kosmiczne talerze

2012-06-05 8:51

W jednym z tygodników ukazał się wczoraj wywiad pod znamiennym tytułem: "Jeśli są odłamki, to musiał być wybuch". Rzecz dotyczy katastrofy smoleńskiej. Dr Grzegorz Szuladziński, "specjalista z zakresu dynamiki konstrukcji, procesów rozpadu i odkształceń w inżynierii lądowej", bez cienia wątpliwości dowodzi, że prawdziwą przyczyną katastrofy były dwa wybuchy.

Jeden ładunek - tu cytat: "musiał znajdować się na skrzydle", a drugi w kadłubie. Czyli zamach. "Ekspert" jest o tym przekonany, chociaż nie badał wraku, nie był na miejscu katastrofy, nie miał dostępu do materiałów ze śledztwa.

Można oczywiście zadać "ekspertowi" pytanie, w jaki sposób ładunki wybuchowe znalazły się w samolocie. Można, ale po co. Stawianie takich pytań dowodzi bycia rosyjskim agentem wpływu.

Cui bono, cui prodest - ta rzymska maksyma, w wolnym tłumaczeniu znacząca: "ten uczynił, kto miał korzyść", była często przywoływana w trakcie rozpraw sądowych. Gdyby tak dzisiaj zapytać, cui bono? Komu miałoby przynieść korzyść zamordowanie Lecha Kaczyńskiego, najmniej popularnego polskiego prezydenta, który na kilka miesięcy przed wyborami cieszył się poparciem tylko 18 proc. wyborców (sondaż GfK Polonia z marca 2010 r.)? Kto? Putin? Tusk? Komorowski? Kto podejmowałby tak szaleńczy i zbrodniczy plan tylko po to, by wyeliminować człowieka, który za kilka miesięcy i tak na dobre zniknąłby ze sceny politycznej? Racjonalna odpowiedź brzmi - nikt.

21 proc. Polaków wierzy, że w Smoleńsku dokonano zamachu (SMG/KRC z 12 kwietnia). Brednie wygadywane przez "eksperta od odłamków" zapewne wiarę tej grupy jeszcze umocnią. Ktoś powie, że to dużo. Nie, to mniej więcej tyle osób, ile wierzy w to, że Ziemię regularnie odwiedzają kosmiczne talerze.