Wojna na Ukrainie

i

Autor: AP

Sofia Boyalska: "Boję się zamykać oczy". Przejmujące relacje Ukrainek [NASZE ROZMOWY]

2022-03-03 8:44

Wojna w Ukrainie trwa już tydzień. Ludzie przeżywają okropny dramat. - Boję się, że jak zamknę oczy, coś mnie ominie. 60 kilometrów od miasta, gdzie została moja rodzina w Ukrainie, trwają walki. Trzymam cały czas telefon w ręku i jak otwieram wiadomości, boję się, żeby nie zobaczyć nazwy tego miasta - mówiła w rozmowie z Super Expressem Sofia Boyalska, Ukrainka mieszkająca od 2014 roku w Polsce.

Pomimo zapowiedzi ekspertów, każdy chciał wierzyć, że wojna nie wybuchnie. Jednak stało się. 24 lutego Rosja dokonała brutalnej inwazji na niepodległą Ukrainę. Rozpoczęły się ataki rakietowe na centra dowodzenia, lotniska i wojskowe składy. “Byłam w szoku”, “miałam kilka ataków paniki”, “przechodziły mnie ciarki” - tak opisywały pierwszy dzień wojny nasze rozmówczynie.

Hoolywoodzki horror 

- Rzadko zdarzają mi się dni, że od razu biorę telefon do rąk, jak się budzę. A dzisiaj to był właśnie ten dzień, w którym się obudziłam, wzięłam telefon do rąk, nie wiem po co, bo mogłam sobie jeszcze spokojnie umyć zęby bez żadnego stresu, ale wzięłam telefon do rąk i to był koniec. Był świat przed i jest świat po. Czuję się jak w jakimś hollywoodzkim filmie.  - mówiła w rozmowie z nami Anna Bortnik. Ma 25 lat, od 8 mieszka w Polsce. Najpierw przyjechała na studia i tak już została. Robi magisterkę z lingwistyki stosowanej i pracuje jako koordynator projektów agencji pracy tymczasowej.

CZYTA TEŻ>>>Wielkie pieniądze za "głowę Putina". Rosyjski biznesmen wyznaczył nagrodę

- Dzisiaj w pracy nie było wesoło. W tej chwili mamy około 80 pracowników. Mamy dwa domy po 40 osób w każdym. Koordynator do mnie rano zadzwonił i mówi, że po prostu jest straszny płacz w domach. Ludzie wrócili z nocki i w każdym pokoju było słychać, jak ludzie płaczą. Mamy też takich ludzi, którzy zostawili dzieci w domu z dziadkami i przyjechali na 3 miesiące, żeby sobie zarobić na remont, na samochód, na cokolwiek. Teraz oni jako rodzice są w Polsce, a dzieci z dziadkami są tam w Ukrainie - tłumaczyła Anna. Sama też odbyła pełną emocji rozmowę z rodziną.

- Rano rozmawiałam z mamą. Moja rodzina jest w Ukrainie. Tutaj mam tylko córeczkę, z czego się bardzo cieszę, bo w sumie ta najważniejsza jedna osoba jest bezpieczna przy mnie, ale cała reszta mojej rodziny jest tam. Zadzwoniłam do mamy i najpierw zapytałam, czy to prawda, bo pierwsze informacje które zobaczyłam były na Instagramie. Mama mówi, że tak, że nad ranem były dwa wybuchy w wiosce obok nas (obok Winnicy). Niedaleko jest magazyn z bronią wojskową i on właśnie został zbombardowany. To jest dość blisko od nas. Moja rodzina obudziła się przez te wybuchy. Po tym zaczęły się emocje. Mama starała się trzymać, ale jak ja zaczęłam płakać, to mama też. Musiałam się zbierać do pracy, było to dla mnie bardzo trudne, ponieważ nie mogłam się skupić i cały dzień spędziłam oglądając wydarzenia. Wzruszyłam się milion razy. Co 15 minut coś mnie wzrusza, dziś jestem przewrażliwiona na wszystko - mówiła nam 25-latka.

Sofia Boyalska mówiła nam z kolei, że trudno jej określić jak się czuje. Boi się zamykać oczy i je otwierać. - Boję się, że jak zamknę oczy, coś mnie ominie. 60 kilometrów od miasta, gdzie została moja rodzina w Ukrainie, trwają walki. Trzymam cały czas telefon w ręku i jak otwieram wiadomości, boję się, żeby nie zobaczyć nazwy tego miasta - mówiła nam Sofia. W Polsce jest od 2014 roku od tego jak zaczął się Majdan. Przeprowadziła się tutaj ze swoją rodziną. Teraz połowa z nich mieszka w Polsce, połowa została w Ukrainie. Sofia pracuje w dziale kadr, jest specjalistą od zarządzania zasobami ludzkimi.

SPRAWDŹ>>>Gdzie jest Putin? Rosyjski prezydent zniknął. Jego bunkier może być w TEJ górze!

- Jest mi ciężko psychicznie. Miałam kilka napadów paniki - przyznała Sofia. Nigdy nie myślała o sobie jako o empatycznej osobie. Zawsze była “twardzielką”. - Czuję ogromny smutek wobec wszystkiego, co się dzieje - młodych chłopaków, którzy giną, wobec dzieci, które też giną. Jest mi smutno - mówiła.

Anna Bortnik

i

Autor: Archiwum prywatne Anna Bortnik
Sofia Boyalska

i

Autor: Archiwum prywatne Sofia Boyalska

Marta Chorna działa w organizacji pozarządowej. Od X lat mieszka w Polsce. Dla Marty, podobnie jak dla wielu, pierwszy dzień wojny był szokiem. - Nie wiedziałam w ogóle, co się dzieje i miałam wrażenie, że to jest po prostu jakiś sen albo film i że to się zaraz skończy. Pierwszy dzień był taki, że trzeba działać, trzeba myśleć co robić. Później, następnego dnia już chyba zrozumiałam, co się dzieje i obudziłam się z płaczem i z takim niezrozumieniem. Praktycznie całą noc nie spałam, cały czas monitorowałam, co się dzieje. Płakałam z bezsilności - mówiła 25-latka.

Marta Chorna

i

Autor: Archiwum prywatne Marta Chorna

Bezsilność 

Ukraińcy skutecznie odpierają ataki wroga na wszystkich frontach. Stolica pomimo ciężkich walk wciąż jest w rękach ukraińskich władz. Do obrony zagrzewa wszystkich prezydent-bohater - Wołodymyr Zełenski. Nie wszyscy jednak mają możliwość walczyć z bronią w ręku. Pojawia się bezsilność, niezależnie od tego, ile dobra robi się za granicą kraju. Można wspierać finansowo, można transportować uchodźców, organizować pomoc humanitarną, a i tak dominującym uczuciem jest bezsilność. Nie odchodzi na krok.

- Po sobie i po swojej rodzinie widzę, że cały czas jesteśmy poddenerwowani. Dla mnie i dla moich rodziców najgorsze jest to takie poczucie bezsilności, bo z jednej strony rzucić tutaj wszystko, jechać tam, bronić kraju? My nie mamy żadnego doświadczenia bojowego, większość z nas nie jest zbytnio atletyczna, więc się zastanawiamy - czy dużo będzie z nas pożytku na polu walki? Bo tutaj możemy wspierać pomoc humanitarną, informować, jakoś finansowo wspierać. Z drugiej strony mamy też świadomość tego, że to jest coś innego, niż ludzie, którzy jadą i bezpośrednio walczą. Naprawdę odnosi się wrażenie, że siedzimy obok - mówiła nam 22-letnia Alona Sharakhmatova. W Polsce mieszka od 2015 z rodzicami i babcią. Jest studentką lingwistyki stosowanej, a dorabia jako korepetytor.

- Nie wiem co mam zrobić. Po prostu siedzę tutaj, a chciałabym wszystko rzucić, tam pojechać, bo lżejsze dla mnie jest bycie z nimi tam, w wojnie, niż bycie w spokoju i patrzenie na to. Tam przeżywałabym to razem z nimi i cokolwiek by się stało, to wiem, że jestem obok nich, a tak, ta bezsilność jest gorsza niż bycie tam w tej chwili dla mnie - podobne uczucia ma Anna.

Autor: Joanna Twardowska

DRUGA CZĘŚĆ REPORTAŻU: Marta Chorna: po wojnie muszę wrócić i pomóc. Nikt inny tego nie zrobi

Alona Sharakhmatova

i

Autor: Archiwum prywatne Alona Sharakhmatova
Pociąg z uchodźcami wojennymi ze Lwowa dotarł do Olkusza
Sonda
Czy Rosja przegra wojnę?