Dariusz Piontkowski (PiS)

i

Autor: Łukasz Stepaniuk Dariusz Piontkowski (PiS)

Szef MEN szczerze o powrocie dzieci do szkół. Są bezpieczne?

2020-05-25 16:30

Zrobiliśmy wszystko, by zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Naszym zdaniem, zasady, które wprowadziliśmy w szkołach zapewniają dostatecznie bezpieczny powrót dla najmłodszych uczniów. A już na pewno jest to dużo bezpieczniejsze niż codzienne korzystanie z galerii handlowych czy sklepów, gdzie pojawiają się setki osób w jednym czasie - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu" Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej.

„Super Express”: – Od poniedziałku szkoły otwierają się dla uczniów klas 1–3. Wielu rodziców pewnie zadaje sobie pytanie, czy wysłać swoje dzieci do szkoły, kiedy epidemia koronawirusa nie odpuszcza. Ich pociechy są w szkole bezpieczne?
Dariusz Piontkowski: – Zrobiliśmy wszystko, by zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Po pierwsze, budynki szkół od dłuższego czasu stoją puste, więc same mury nie zakażają. Po drugie, wraz z głównym inspektorem sanitarnym i ministrem zdrowia przygotowaliśmy wytyczne, które pomogą zminimalizować ryzyko zakażenia.
– One wystarczą?
– Wprowadziliśmy podział na mniejsze grupy – do 12 osób w klasie, a w wyjątkowych sytuacjach do 14. Obowiązuje zasada, że ten sam nauczyciel, nauczyciele opiekują się tą samą grupą uczniów, aby zminimalizować liczbę kontaktów pomiędzy różnymi osobami. Co więcej, różne grupy nie mogą korzystać w tym samym czasie ze wspólnych przestrzeni, takich jak stołówka, korytarze, sala gimnastyczna czy boisko. To tylko niektóre z reguł, które obowiązują w szkołach i naszym zdaniem zapewniają dostatecznie bezpieczny powrót dla najmłodszych uczniów. A już na pewno jest to dużo bezpieczniejsze niż codzienne korzystanie z galerii handlowych czy sklepów, gdzie pojawiają się setki osób w jednym czasie.
– W przypadku najmłodszych uczniów pojawia się ta sama wątpliwość co w przypadku przedszkolaków – czy nauczyciele będą w stanie upilnować, by żywotne dzieci zachowały zalecaną bezpieczną odległość od siebie czy też nie wymieniały się długopisami czy kredkami. Nie jest to słaby punkt tych wszystkich zaleceń?
– Nikt nie nakazuje, żeby dzieci rozstawiać po kątach i żeby nie miały ze sobą kontaktu. Jeżeli będą przestrzegane zasady, że to ta sama grupa z tym samym opiekunem, to jest to dosyć bezpieczny krąg osób. W czasie zajęć ruchowych na boisku, podwórku czy w sali gimnastycznej trudno uniknąć kontaktu dzieci między sobą. Przypomnę także, że w wytycznych dla przedszkoli czy klas 1–3 nie pojawił się zakaz przytulania się dziecka do pani. Przecież i tak uczniowie przebywają razem z nauczycielami przez kilka godzin dziennie, a nie są zobowiązani do noszenia maseczek.
– A nie powinno być takiego obowiązku? W końcu mówimy o zajęciach w zamkniętej przestrzeni.
– Nie ma takiego obowiązku, bo nie ma takiej potrzeby. Zakładamy, że to ta sama grupa osób kontaktujących się ze sobą. I tak jak w miejscu pracy nie musimy nosić maseczek, tak samo nie musimy ich nosić w klasie.
– Pierwsze doniesienia mówią o tym, że rodzice niezbyt chętnie puszczają swoje dzieci do szkół. Wynika to pana zdaniem ze strachu?
– Wygląda na to, że część rodziców nie ma aż taki pilnej potrzeby powrotu do pracy i jest w stanie pogodzić jej wykonywanie w domu z opieką nad dziećmi. Nadal obowiązuje też zasiłek opiekuńczy i część rodziców w przypadku swoich najmłodszych dzieci może się na to rozwiązanie zdecydować. I wreszcie wielu rodziców mogło uznać, że dzieci przyzwyczaiły się już do nauki na odległość i nie ma potrzeby puszczać ich do szkoły. Niemniej wydaje mi się, że wiele dzieci już tęskni za kontaktem z rówieśnikami. W końcu wszyscy mamy naturalną potrzebę kontaktów społecznych.
– A jak jest z pańskimi koleżankami i kolegami z rządu? Oni swoje dzieci z klas 1–3 do szkół już puszczają?
– Różnie. Część decyduje się już wysłać dzieci do szkół, część pozostawić je jeszcze w domach. Na pewno jest nam łatwiej podjąć takie decyzje, ponieważ jesteśmy z obecnością fizyczną w pracy w czasie epidemii oswojeni. Przypomnę jednak, że to indywidualna decyzja każdego rodzica. Uruchamiając opiekę dla dzieci z klas 1–3, odpowiedzieliśmy na prośby rodziców, którzy musieli wrócić do pracy i nie mogli zostać ze swoimi dziećmi w domu.
– Czy wszystkie placówki się już otworzyły i każdy, kto ma taką potrzebę, może swoje najmłodsze dzieci do szkoły wysłać?
– Kiedy rozmawiamy, takich danych jeszcze w Ministerstwie Edukacji nie mamy. Niemniej, podobnie jak w przypadku przedszkoli, jeśli samorząd uzna, że sytuacja epidemiczna nie pozwala jeszcze na bezpieczny powrót do szkół, ma prawo swoich placówek jeszcze nie otwierać. Rozumiem, że w niektórych miastach na Śląsku, gdzie mamy w ostatnim czasie do czynienia ze zwiększoną liczbą zachorowań, może być obawa przed otwarciem szkół i dlatego taka możliwość istnieje. Natomiast w większość innych miejsc w Polsce powinno być to przede wszystkim uzależnione od tego, ilu rodziców zgłosiło potrzebę opieki nad ich dziećmi.
– Jakieś sygnały przed poniedziałkiem do Ministerstwa Edukacji docierały, że czy to ze względu na sytuację epidemiczną, czy ze względu na to, że samorządy nie chcą brać na siebie odpowiedzialności, część szkół może pozostać zamknięta?
– Takie sygnały napływały ze wspomnianego Śląska. Niektóre duże miasta także się nad tym zastanawiały. Podobnie było w przypadku przedszkoli, które mogły być otwarte od 6 maja. Zdecydowała się na to niewielka część samorządów, natomiast kolejne tygodnie pokazywały, że coraz więcej placówek przedszkolnych było otwieranych. Dane wskazują, że w poniedziałek już blisko połowa przedszkoli była otwarta.
– Na razie szkoły będą otwarte dla uczniów klas 1–3. Czy planowany jest powrót starszych dzieci? Czy raczej już do końca roku pozostaną w domu?
– To już będzie decyzja podejmowana przez pana premiera, także przy naszych sugestiach – moich jako ministra edukacji i ministra zdrowia. Zobaczymy, jak będzie rozwijać się sytuacja epidemiczna i na podstawie aktualnych danych rząd będzie podejmował stosowne decyzje. Póki co uruchomiliśmy już konsultacje – najpierw dla absolwentów i uczniów ostatni klas szkół podstawowych i średnich, a potem także dla uczniów pozostałych klas. Na razie jest więc możliwość konsultacji, a w ciągu najbliższych dni podejmiemy decyzję, co dalej.
– Wiem, że do września jeszcze daleko, ale czy pana zdaniem jest szansa, że przyszły rok szkolny rozpocznie się normalnie?
– Dla wszystkich byłoby dobrze, gdybyśmy mogli wrócić do tradycyjnych zajęć w szkołach. Zdalne nauczanie nie jest w stanie do końca zastąpić bezpośredniego kontaktu ucznia z nauczycielem. Mam nadzieję, że sytuacja po wakacjach będzie na tyle stabilna, że będzie można wrócić do normalnych zajęć w szkołach.
Rozmawiał Tomasz Walczak