Tadeusz Płużański

i

Autor: Super Express

Tadeusz Płużański: Historia opluta

2021-04-24 6:53

Pomniki mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” i sierż. Józefa Franczaka „Lalusia” w krakowskim Parku Jordana zostały oplute. To tak, jakby uznać, że w 1945 r. Polska została wyzwolona i dalsza walka z drugim, sowieckim okupantem, który pierwszy raz najechał nas 17 września 1939 r. nie miała sensu. Jakby przyznać rację bolszewickim kolaborantom i mordercom, a nie tym, którzy chcieli do końca bić się o Niepodległą: wyklętym przez komunistów żołnierzom niezłomnym. To tak, jakby podać rękę ich oprawcom – brutalnym śledczym, mordercom sądowym, donosicielom, katom.

Opluty został Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. To tak, jakby pochwalić bestie z bezpieki, torturujące majora przez dwa i pół roku w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Jakby uhonorować krzywoprzysiężnych sędziów, którzy zatwierdzili osiemnastokrotną karę śmierci. Jakby ponownie nagrodzić Aleksandra Dreja, który 8 lutego 1951 r. strzelił „Łupaszce” w tył głowy. Jakby podważyć walkę majora od września 1939 r., z Niemcami, kolaborującymi Litwinami, sowietami i komunistami na Wileńszczyźnie, a po 1945 r. na Podlasiu, Białostocczyźnie, Warmii, Mazurach i Pomorzu. Walkę, w której 5 Wileńska Brygada Armii Krajowej głosiła: „Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród”. Opluty został sierż. Józef Franczak „Laluś”: jego karta w służbie Ojczyzny. Przedwojenna nauka w szkole żandarmerii w Grudziądzu. Po 17 września 1939 r. aresztowanie przez sowietów i ucieczka z niewoli, a następnie walka z Niemcami w ramach ZWZ/AK na Lubelszczyźnie.

 To tak, jakby wyśmiać los żołnierza bez wyboru, który poszukiwany przez NKWD musiał wrócić do konspiracji. Zapomnieć udziału w wielu akcjach na „utrwalaczy władzy ludowej”, wielokrotne rany, aresztowanie, z którego udało mu się uciec. Jakby opluć jego zamordowanych dowódców: Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”, Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. W końcu jakby powiedzieć, że 21 października 1963 r., kiedy „Laluś” został okrążony i zamordowany przez ZOMO i SB w Majdanie Kozic Górnych koło Piask to nie symboliczny koniec tragicznej walki żołnierzy II RP o wolną i niepodległą ojczyznę, tylko zasłużona kara za pospolitą bandyterkę. A obcięcie głowy na wniosek podprokuratora powiatowego - zabawa. Opluć dziś Józefa Franczaka „Lalusia” to tak, jakby przyznać rację wszystkim jego oprawcom.