Taksówkarz ujawnia: Żeby zacząć pracę, musiałem wydać jakieś 5 tys. zł

2019-03-18 12:13

Cierpliwość taksówkarzy na wyczerpaniu! Płacą tysiące złotych, by wykonywać swój zawód, a nierówna konkurencja ich wykańcza. – Żeby zacząć pracę już na starcie musiałem wydać jakieś 5 tys. zł. Mam choćby 50 proc. wyższe OC, bo klient jest całkowicie objęty ochroną w mojej taksówce. Nielegalni przewoźnicy nie ponoszą kosztów, a rząd na to gwiżdże! – grzmi Artur Zaj (47 l.), jeden ze stołecznych taksówkarzy.

Taksówkarze zapewniają, że czas próśb się skończył. – Chodzi o ujednolicenie prawa, żeby wszyscy mieli jednakowy dostęp do zawodu. Taksówkarzom nie przeszkadza Uber czy Taxify jako korporacja, tylko niech działają na tych samych warunkach: niech zdają egzaminy, niech przechodzą badania – tłumaczy Zaj.

Chociaż na 27 marca zaplanowali pikietę pod ministerstwem infrastruktury to i tak nie wierzą, że uda im się spotkać z ministrem Andrzejem Adamczykiem (61 l.). – Na działalności nielegalnych przewoźników Skarb Państwa traci nawet 1,5 mld zł rocznie. Nie płacą tego co my, więc dorabiają się naszym kosztem – w rozmowie z „Super Expressem” komentuje Rafał Jurek (41 l.), szef taksówkarskiej „Solidarności”.

Już teraz przedstawiciele korporacji i związków taksówkarskich zapowiadają gigantyczny protest w stolicy. Ma się odbyć 8 kwietnia. – Najprawdopodobniej będziemy protestować trzy dni i zostaniemy zmuszeni do zablokowania miasta. Na pewno będzie przemarsz i… niespodzianka – zapowiada Jurek. Z szacunków taksówkarzy wynika, że w akcje protestacyjną może się zaangażować nawet 5-6 tys. osób! – Obcokrajowcy, którzy realizują nielegalne przewozy nie głosują, więc na miejscu PiS-u dwa razy bym się zastanowił – puentuje Zaj.

Pytania w sprawie zarzutów taksówkarzy wysłaliśmy do firmy Uber mailem. Czekamy na odpowiedź. 

Nasi Partnerzy polecają