Ryszard Terlecki

i

Autor: East News

Terlecki wspomina Korę. Mówi też o "kompocie"

2019-08-17 15:09

Mało kto wie, że wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki był bliskim znajomym nieżyjącej już piosenkarki Kory. W rozmowie z portalem plus.dziennikpolski24.pl polityk opowiada o swojej hippisowskiej przeszłości, znajomości z artystką i... o narkotykach! - Wielu moich ówczesnych przyjaciół nie żyje przez tzw. kompot - zdradza Terlecki.

- Jest to jeden z pięknych epizodów w mym życiu i zawsze to powtarzam. Rozmawiałem długo z Kamilem Sipowiczem, jej drugim mężem, przy okazji jego książki o hippisach. Zdarzały nam się po rozstaniu z Korą przypadkowe spotkania, od bardzo dawna też różniliśmy się politycznie, na pewno od pierwszych wyborów prezydenckich, gdzie ja byłem za Wałęsą, a ona za Mazowieckim — mówi Terlecki. - Potem się to jednak zupełnie zatarło, aż spotkałem ją na ulicy mniej więcej 2 lata przed jej śmiercią i dość serdecznie się przywitaliśmy. Zawsze szanowałem ją za wspaniałą muzykę tworzoną przez nią i Marka Jackowskiego w Maanamie - dodaje polityk. Wicemarszałek Sejmu zdradza też jak odszedł z ruchu hipisowskiego. Działacz PiS mówi, że środowisko to zostało zniszczone przez narkotyki. - Wielu moich ówczesnych przyjaciół nie żyje przez tzw. kompot. Ja odszedłem, zanim narkotyki zaczęły niszczyć ten ruch. Ktoś namówił mnie i kilku znajomych, byśmy pojechali studiować na KUL w 1972 r. Byłem już wtedy po pierwszych doświadczeniach marca 1968 r., a także po aresztowaniu w 1970 r., kiedy nieudolnie próbowano mi udowodnić związek z narkotykami i przesiedziałem za kratkami miesiąc (...) Potem było też zatrzymanie w pierwszym dniu rozruchów na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., przetrzymano mnie aż do ich końca w areszcie na Montelupich. Byłem wtedy studentem historii na UJ, nie zaliczyłem roku, a zanim moje odwołanie zostało rozpatrzone, dostałem bilet do jednostki pancernej w Wałczu. Uciekłem przed armią ludową do szpitala, symulując zatrucie narkotykami. Następnego roku w dużej grupie pojechaliśmy na egzaminy do Lublina i wraz z kilkoma osobami dostałem się na KUL - wspomina były opozycjonista w czasach PRL.

Kazimierz M. inwestuje w klatę zamiast w alimenty [ZOBACZ]

Nasi Partnerzy polecają