Tomasz Terlikowski

i

Autor: STANISLAW KOWALCZUK

Tomasz Terlikowski: Ktoś w końcu powiedział prawdę

2016-10-24 4:00

"Super Express": - Jak pan ocenia wyznanie wokalistki Natalii Przybysz, która przyznała się w "Wysokich Obcasach", że dokonała aborcji?

Tomasz Terlikowski: - Oceniam to negatywnie.

- Jaka była pana pierwsza reakcja na ten wywiad?

- Współczucie dla dzieci pani Natalii Przybysz. One dowiedziały się, że dla ich mamy ważniejszy od życia dziecka jest komfort życia. Dla dziecka musi to być szokujące dowiedzieć się, że jego brat czy siostra zginęli dlatego, że było za mało miejsca w mieszkaniu albo tak się komuś wydawało. Druga myśl była taka, że dobrze, że ktoś w końcu powiedział prawdę.

- Na czym ta prawda miałaby polegać?

- Ogromna większość aborcji to nie są aborcje w sytuacjach dramatycznych i traumatycznych. W większości są to sytuacje, kiedy matka i ojciec nie chcą tracić wygody. Wystarczy przeczytać świadectwa, które publikuje "Gazeta Wyborcza". Tam jest napisane, że rodzice decydują się na aborcję, bo jest nieodpowiedni czas na dziecko. Pani Natalia pokazała to w pełni. Kilka tygodni temu moja żona uczestniczyła w debacie aborcyjnej w "Kulturze Liberalnej". Jedną z jej uczestniczek była brytyjska działaczka proaborcyjna Ann Furedi. I to właśnie ona podkreśliła, że ogromna większość z 70 tysięcy aborcji rocznie, jakich dokonuje organizacja przez nią reprezentowana, dotyczy kobiet w stałych związkach, które mają już dzieci i u których zawiodła antykoncepcja. Nie ma w tym przypadku mowy ani o dramacie, ani tragedii, a jedynym powodem aborcji, jakby pięknie tego nie tłumaczyć, jest. wygoda.

- Czy wyznanie Natalii Przybysz przyczyni się do tego, że kobiety będą swobodnie mówiły o tym, że dokonały aborcji?

- W tym wywiadzie jest haczyk. Pani Natalia mówi, że aborcja była ulgą. A potem mówi o olbrzymiej samotności, którą odczuwa i nie ma z kim podzielić się tą informacją. Tak działa syndrom poaborcyjny. Nie sądzę, żeby po wyznaniu pani Natalii Przybysz znacząca liczba kobiet chciała podłączyć się pod to wyznanie. Nawet zwolenniczki czarnych marszów bardzo mocno skrytykowały panią Natalię Przybysz. Sugerując, że 60 metrów kwadratowych to nie jest za mało, żeby przyjąć kolejne dziecko. Sformułowanie, że się ma za małe mieszkanie, żeby przyjąć kolejną żywą istotę, to przesada nawet dla zwolenników aborcji.