Tomasz Terlikowski: W Europie finansuje się katechezę z budżetu

2015-03-24 3:00

Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Telewizji Republika w rozmowie z redaktorem Mirosławem Skowronem.

"Super Express": - Środowisko związane z liberalną redakcją "Liberte" zbiera podpisy pod postulatem zniesienia finansowania lekcji religii w szkołach. Mają je finansować wierzący.

Tomasz Terlikowski: - Dziwię się, że robi to środowisko uważające się za liberalne.

- Dlaczego?

- Gdyby naprawdę znali liberalizm, to wiedzieliby, że Adam Smith, ojciec współczesnego liberalizmu, mówił o niewidzialnej ręce, ale nie rynku, tylko niewidzialnej ręce Boga kierującej rynkiem. I kapitalizm rozwijał się i rozwija w krajach, w których wiara w Boga jest absolutną normą.

- Inicjatorzy podkreślają, że chcieliby, żeby było tak jak we Francji.

- Francja jako żywo wzorcem wolnego rynku nie jest. I rzeczywiście we Francji religii w szkołach już nie ma. Tyle że Francji też już prawie nie ma. Niedługo tam będzie kalifat! I to nie jest jednak wcale europejski pomysł. Katecheza jest finansowana z budżetów takich krajów, jak Niemcy czy Austria.

- Są kraje UE, w których finansowana nie jest.

- Ale Francja jest tu naprawdę wyjątkiem, bo zbudowana jest na tradycji rewolucji francuskiej. A ta zbudowana była na wielkim mordzie założycielskim, jakim była rzeź katolików w Wandei. Od niemowląt do starców.

- Wróćmy do religii w szkołach. Nie powinno być wolnego wyboru, a nie budżetowego przymusu?

- Przecież te same środowiska chcą, żebyśmy jak najbardziej z budżetu i obowiązkowo wszyscy finansowali naukę zakładania prezerwatyw na banany. Albo tego, że homoseksualizm jest super. W Niemczech naucza się już, że akty homoseksualne są dobre, bo dzięki nim nie zachodzi się w ciążę! Skoro oni chcą, żeby rozpusty uczono za pieniądze publiczne, to dlaczego nie uczyć za nie moralności i fundamentów naszej religijności?

- Podkreślają, że dlatego, że szkoła powinna być świecka.

- W Polsce nie ma czegoś takiego jak szkoła świecka. Szkoły nie są państwowe. Są "publiczne", czyli wyrastające ze społeczeństwa. I są takie jak większość lokalnego społeczeństwa. Na Żywiecczyźnie są publiczne szkoły, w których wspólnie modlą się dzieci katolickie i protestanckie. Szkoła to przedłużenie woli wychowawczej rodziców, a nie metoda wymuszania przez państwo poglądów, jak za komuny.

- Nie jest problemem to, jak te lekcje są zorganizowane? Dobrowolne, ale się odbywają nie na początku czy końcu dnia. Bywa, że stają się de facto przymusowe...

- To szukanie dodatkowych, wysilonych argumentów, a nie prawdziwy powód protestu. Czy gdyby katecheza była na pierwszej lekcji, to oni nie chcieliby usunięcia jej ze szkół? Od ustawiania planu jest zaś dyrektor szkoły. Nie można też argumentować, że trzeba coś znieść, bo nie jest zorganizowane tak jak powinno! Wiele lekcji polskiego bądź matematyki też nie wygląda tak jak powinno. I nie słyszałem o akcji dyskalkulików żądających usunięcia matematyki ze szkół.

- Matematyka to nauka, a religia to kwestia wiary.

- Na katechezie ocenia się nie wiarę, ale wiedzę religijną. Panowie z "Liberte" powinni pamiętać, że współczesne uniwersytety powstały wokół wydziałów filozofii i teologii. Istnieje przecież coś takiego jak wiedza religijna. Choć tak jak na języku polskim ocenia się nie tylko wiedzę, ale i postawę.

- Dla Kościoła nie byłoby lepiej bądź uczciwiej ogłosić "policzmy się" i finansować te lekcje samemu?

- Z mojego punktu widzenia kretyńska, niewnosząca nic do obrony kobiet jest konwencja antyprzemocowa. A państwo zmusza mnie, żebym to finansował z podatków. Niech finansują ją jej zwolennicy. Wiemy też, jak wiele kosztuje nas Kancelaria Prezydenta Komorowskiego. A wielu ludzi go nie lubi. Niech prezydent ogłosi, że rezygnuje z tego finansowania i niech zrzucają się na niego ci, którzy chcą na niego płacić. Zgodzi się ktoś na to? Nie zgodzi.

Zobacz: Tomasz Terlikowski o tekście "Wprost": Ludzie mają prawo wiedzieć

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail