Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Goebbelsem w marszałka Grodzkiego

2020-01-08 7:38

Kiedy Tomasz Grodzki zostawał marszałkiem Senatu, zapewne spodziewał się, że stanie się celem nagonki PiS-owskiej propagandy, ale że przybierze ona niemal goebbelsowski sznyt, chyba nie mieściło mu się w głowie. Mnie zresztą też nie.

Bo to, że politycy PiS i jej wierni medialni towarzysze krytykują go dziś za to, że, korzystając z przysługujących mu prerogatyw, angażuje się w sprawę sądownictwa i chce spotykać się z przedstawicielami europejskich instytucji, by o tym rozmawiać, nie dziwi i jakoś nie oburza, nawet jeśli argumenty przeciwko temu PiS ma cokolwiek idiotyczne. Wpisuje się to w logikę sporu politycznego i walki instytucji państwa o wpływy. W systemie demokratycznym jesteśmy na to wręcz skazani.

To, co się w tym sporze nie mieści, to zorganizowane szczucie na Grodzkiego, w którego tle są domniemane łapówki – miał je przyjmować jeszcze jako lekarz. Zaczęło się od rzuconego oskarżenia na jednym z portali społecznościowych, by przybrać monstrualne rozmiary histerii, która – jak wiele na to wskazuje – wyssana jest z brudnego propagandowego palucha. Celują w tym sympatyzujące z PiS media, które, choć nie mają żadnych twardych dowodów na rzekomy łapówkarski proceder marszałka Senatu, ferują już wyroki niczym ludowy sąd, bazując tylko na plotkach i pomówieniach. Co więcej okazuje się, że zgłaszają się osoby – byli pacjenci Grodzkiego – którzy twierdzą, że kontaktował się z nimi tajemniczy mężczyzna oferujący pieniądze za podpisanie oświadczenia, iż wręczali doktorowi Grodzkiemu łapówki. Coraz więcej wskazuje na to, że działa tu znana metoda Goebbelsa o kłamstwie powtórzonym sto razy, które staje się prawdą. Rzucimy w Grodzkiego błotem i zobaczymy, co się do niego przyczepi, bo przyczepi się na pewno. Tym bardziej, że jak lekarz, to z pewnością brał łapówki, bo przecież każdy lekarz to łapówkarz.

Prosty świat PiS-owskiej demagogii i czarnego PR jest przerażająco skuteczny. Już samo to, że Grodzki musi udowadniać, że nie jest wielbłądem, robi z niego winnego – bo przecież tylko winny się tłumaczy.

Oczywiście, wbrew temu co mówi sam marszałek Grodzki, nie jest on żadnym nowym Popiełuszką, Adamowiczem czy Tuskiem, ale szczujnia, która się na niego rzuciła, jest cokolwiek przerażająca. Można bowiem z człowiekiem zrobić wszystko i oskarżyć go o wszystko, nie mając na to żadnych dowodów. I nie trzeba żadnych wyszukanych metod jak tzw. deep fake, ale prymitywne w gruncie rzeczy narzędzia jak wierne władzy tradycyjne media.