Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Hołownia – przybysz z innej planety

2019-12-12 7:13

Szymon Hołownia jest na razie jedyną osobą, która jasno określiła się co do swojego startu w wyborach prezydenckich. Zadziwiające jednak, jak niedzisiejszym kandydatem się wydaje.

Oczywiście, wcale nie jest jeszcze przesądzone, że ostatecznie w tych wyborach weźmie udział. Na razie równie ważne jak robienie szumu wokół siebie będzie dla niego zebranie 100 tys. podpisów wymaganych od pretendenta do fotela prezydenta, by się o urząd w ogóle ubiegać. Nie jest pewne, czy to się uda, z racji tego, że za Hołownią nie ma – albo nadal nie objawiło się – środowisko, które miałoby struktury, by się tym niełatwym zadaniem zająć.

Jeśli Hołowni uda się zarejestrować swoją kandydaturę, będzie się musiał zmierzyć z kolejnym wyzwaniem – byciem kandydatem z innej epoki. Odkąd zaczął otwarcie mówić o swojej kandydaturze wydaje się bowiem człowiekiem z ery mono, który chce zaistnieć w erze stereo. Z ust słyszymy dużo okrągłych słów, jak choćby te z wywiadu dla „Tygodnika Powszechnego”: „Mnie nie interesuje władza jako taka, mnie interesuje przywództwo, pokazywanie ludziom, jak wszyscy możemy być lepszą wersją siebie”. Albo „System się zawiesił. Żeby się odwiesił, w maju 2020 r. musimy zamontować w nim bezpartyjny bezpiecznik”.

To slogany, które jeszcze jakiś czas temu pewnie wydawałyby się atrakcyjne. Hołownia i jego doradcy, jakby nie zauważyli, że debata publiczna w Polsce się zmieniła. Nie jest już wypraną ze sporu i ścierania się różnych racji postpolityką, która unikała jasnego ideologicznego określenia się i wolała skupiać się na „ciepłej wodzie w kranie” czy hasłach w rodzaju „nie róbmy polityki, budujmy stadiony”. Nie przez przypadek to hasła zaczerpnięte z repertuaru PO – ona w końcu w postpolityce celowała i w obecnej chwili, kiedy polityka znów wraca do wielkich sporów ideologicznych, ma problem z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Hołownia na razie wydaje się podążać tą platformerską ścieżką donikąd. Dlatego nawet jeśli w wyborach uda mu się wziąć udział, trudno wróżyć mu sukces, skoro politycznie jest przybyszem z innej czasoprzestrzeni. Kiedy inni uprawiają politykę A.D. 2019, on nadal tkwi w najlepszym razie gdzieś w roku 2011.