Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak komentuje aferę w Ministerstwie Sprawiedliwości

2019-08-21 11:38

To miało być nowe otwarcie kampanii PiS. Premier ruszył w Polskę w pisobusie, by nieść dobrą nowinę o osiągnięciach czterech lat rządów „dobrej zmiany”. Zamiast odcinania kuponów od sławy, uwaga opinii publicznej skupiła się jednak na świeżutkim skandalu wokół Ministerstwa Sprawiedliwości z wiceszefem resortu na czele.

Okazuje się, że Łukasz Piebiak miał być koordynatorem nagonki, a wręcz uporczywego nękania sędziów, którzy krytykowali reformy wymiaru sprawiedliwości. Reformy wprowadzano z subtelnością rewolucji październikowej przez Zbigniewa Ziobrę i jego ludzi, więc wywoływały opór. Pan Piebiak wykorzystywał do nękania „anonimową internautkę”, panią Emilię. Po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że pani była związana z jednym z sędziów nowej Krajowej Rady Sądownictwa z nadania ministra Ziobry. Anonimami i wrzutkami dla pisowskich mediów próbowała dyskredytować „krytykantów”. Na uwagę, czy nie będzie jej to kosztować utratę wolności, miała usłyszeć od Piebiaka, że „za czynienie dobra nie wsadzamy”.

Ekipa Ziobry okazuje się częścią tych sił, które wiecznie dobra pragnąc, wiecznie czynią zło. Akcja Piebiaka i pani Emilii, w zależności od interpretacji, może podpadać pod kilka paragrafów. To nie jest niewinna igraszka urażonych „reformatorów”. To akcja koordynowana przez wysokiego urzędnika państwowego chcącego zniszczyć przeciwników politycznych. To przecież wygląda jak przejaw mafijnego państwa, choć w praktyce więcej w tym z przygód nieudaczników z gangu Olsena niż ojca chrzestnego. Profesjonalizmem ta akcja nie grzeszy, bo profesjonalista nie zostawia śladów. Minister Piebiak załatwiał takie sprawy przez internet, a tam, jak wiadomo, nic nie ginie.

I choć jest w tym trochę kabaretu, to są to jednak ponure metody dyskredytowania ludzi znane z ponurych państw, na których wzorować byśmy się nie chcieli. Dodatkowo były stosowanie przez człowieka, który powinien stać na straży prawa i sprawiedliwości, a nie być politycznym cynglem. Pytanie, czy działał z własnej inicjatywy, czy jednak miał czyjeś błogosławieństwo? I czy to odosobniony przypadek, czy szerszy proceder, który w podobny sposób odbywał się nie tylko w Ministerstwie Sprawiedliwości? Odpowiedzi na te pytania wiele nam powiedzą o tym, czym naprawdę jest PiS A.D. 2019.