Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Rok niebezpiecznego życia z Ziobrą

2018-12-11 5:00

To miał być rok Mateusza Morawieckiego. Na początku stycznia objął po Beacie Szydło stery polskiego rządu i miał prowadzić go ku kolejnym bezdyskusyjnym zwycięstwom. Okazało się jednak, że politycznie ten rok należał do Zbigniewa Ziobry. Co prawda bardziej zapisał się jako szwarccharakter niż pozytywny bohater, ale niewątpliwie on kształtował naszą debatę publiczną. To on nakręcał największe jej spory i skandale. I w końcu to on okazał się największym szkodnikiem polskiej polityki.

W końcu to z resortu Ziobry wyszła idiotyczna – bo zupełnie niepotrzebna i niezwykle szkodliwa – ustawa o IPN, która na długo zatruła nasze relacje nie tylko z Izraelem, lecz także ze Stanami Zjednoczonymi. To on prowadził rząd w niekonstytucyjnej krucjacie przeciwko Sądowi Najwyższemu, która dramatycznie zaogniała i tak już złe relacje z Brukselą i pogłębiła kryzys instytucjonalny. Podobnie jak w przypadku ustawy o IPN, także w przypadku SN PiS musiał haniebnie rejterować, nie zyskując nic, a tracąc mnóstwo sił i szkodząc nie tylko sobie, ale i państwu. Potem stał się obciążeniem dla kampanii wyborczej PiS, kierując do TK wniosek ws. unijnego Trybunału Sprawiedliwości, który dla opozycji był dowodem na pisowskie plany polexitu. To jego resort uparł się, by stawiać zarzuty propagowania ustroju totalitarnego twórcom głośnego reportażu TVN na temat polskiego środowiska neonazistów. Skończyło się kolejnym zgrzytem z Amerykanami oraz uwiarygodnieniem zarzutów o zamach na wolność słowa prowadzony przez PiS.

Apogeum igraszek Ziobry było skandaliczne zatrzymanie w zeszłym tygodniu byłych szefów KNF Andrzeja Jakubiaka i Wojciecha Kwaśniaka w związku z rzekomym niedopełnieniem obowiązków ws. słynnej afery ze SKOK Wołomin. Coś, co miało być celnym uderzeniem w niekompetentnych urzędników okazało się wielopiętrową kompromitacją Ziobry. Minister zapewniał, że materiał dowodowy przeciwko obu panom jest tak mocny, że do zatrzymania musiało dojść. O tym, ile warte są jego słowa, zaświadczają jednak śledczy, którzy po przesłuchaniu Jakubiaka i Kwaśniaka wypuścili ich na wolność. Co więcej, Kwaśniak, którego związani ze SKOK Wołomin bandyci dotkliwie pobili, miał w wersji śledczych de facto działać na ich korzyść. Przecież to czysta perwersja!

Nie sposób zresztą nie uznać tej szarży Ziobry jako próby instrumentalnego wykorzystania aparatu państwa do politycznych celów: rozmycia afery z byłym już szefem KNF Markiem Chrzanowskim, która obciąża dziś rząd PiS. Ale jak to z Ziobrą bywa, cała operacja przeprowadzona została z subtelnością rewolucji październikowej, a on sam po raz kolejny okazał się małpą z brzytwą – człowiekiem o marnym charakterze, który dostał zdecydowanie za dużo władzy.

Nie wiem, jak długo PiS zamierza go jeszcze tolerować jako szefa resortu sprawiedliwości, ale jedno jest pewne: każdy kolejny dzień jego urzędowania jest niebezpieczny zarówno dla państwa, jak i samego PiS. Jeśli troska o państwo władz na Nowogrodzkiej nie przekonuje, to powinny przynajmniej zachować trochę instynktu samozachowawczego i dla własnego dobra się go pozbyć, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, co temu obłąkanemu władzą politykowi może jeszcze przyjść do głowy. To człowiek, który w swoich politycznych gierkach gotowy jest wysadzić się na bombie atomowej. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z PiS chciał robić za męczennika jego sprawy.