Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Z "Panem Tadeuszem" do podziemia

2013-09-03 0:33

Ileż to zła mogą wyrządzić niesprawdzone informacje dziennikarskie. W niedzielę na przykład, przez kraj przelała się fala oburzenia na informację, że MEN z listy lektur usunął "Pana Tadeusza" i "Trylogię". Emocje opadły, kiedy okazało się, że z klasykami polskiej literatury nikt nie chce się rozliczać. Dementi najwyraźniej nie dotarło do Joanny Lichockiej z "Gazety Polskiej", gdyż w poniedziałek rano wezwała uświadomioną część społeczeństwa do edukacji literackiej w drugim obiegu.

Dla Joanny Lichockiej i jej redakcyjnych kolegów bycie "obok i zamiast państwa" to forma życia wypełniona patriotyczną, nieskażoną postkomunizmem treścią. Samoorganizujący się świat polskiej prawicy z jej histerycznego nurtu stworzył już medialne i kulturalne podziemie, bunkier, w którym trwają przy wyznawanych wartościach. Nie to, że bycie w mainstreamie jest dla tych ludzi obciachem, ono jest zdradą. Zdradą okazuje się też państowy system szkolnictwa, choć z tą tęsknotą do tej pory raczej się w środowisku się kryto. Krytykowano, oczywiście, politykę historyczną MEN i tworzone pod jej dyktando podręczniki, ale posłuszeństwa państwowej edukacji jeszcze nikt nie wypowiadał. Domniemany zamach na Mickiewicza i Sienkiewicza uwolnił jednak skrywane tęsknoty za kolejną strefą cokolwiek dziwacznie pojmowanej wolności.


Tęsknoty, która wyraża się w tajnych, jak rozumiem, kompletach, odbywających się gdzieś po prywatnych mieszkaniach, w czasie których młodzież pozna skrywaną przed nią w szkołach polską kulturę i prawdę historyczną. Wszystko jak za starych dobrych czasów niemieckiej okupacji czy PRL, bo w czym jak w czym, ale w butach współczesnych żołnierzy wyklętych, widać, czują się nasi prawicowcy z bożej łaski najlepiej. Budują tam sobie alternatywną rzeczywistość, siedząc, tak to sobie wyobrażam, w zatęchłych i zadymionych mieszkankach, słuchając opowieści o wymarzonej wolnej Polsce, która kiedyś nadejdzie, przeplatanych patriotyczną pieśnią, czuwając jednocześnie, czy pod dom nie podjeżdżają tajniacy z Tuskowego gestapo, by zatrzymać niepokornych "partyzantów wolnego słowa" (sic!).


I nawet to wszystko zabawne - cała ta drugoobiegowa gadanina, te współczesne siłaczki i doktorzy Judymi. Czasami się tylko zastanawiam, czy tym naszym niepokornym nie jest trochę głupio, że oni tu w Polsce walczą sobie hobbystycznie z wyimaginowaną dyktaturą postkomunizmu, a na przykład tuż za naszą wschodnią granicą, prawdziwi bohaterowie użerają się z prawdziwą bezpieką i prawdziwym tyranem, który naprawdę gotów jest zabić, żeby ich uciszyć. Czy nie jest im głupio robić ludziom tu u nas wody z mózgu i wmawiać nie dość, że niestworzone historie, to jeszcze oparte na faktach, które nie zaistniały. Ale, jak powiadał Hegel, jeśli fakty nie pasują do teorii, tym gorzej dla faktów.