Opinie FB - Walczak - zdjęcie w tle uchodźcy z Afgnistanu

i

Autor: GRAFIKA SE Marcin Podziemski

Tusk zmienił zdanie o uchodźcach, ale PiS nie ma powodów do radości - pisze Tomasz Walczak

2021-08-23 6:30

Donald Tusk nie straszy już PiS konsekwencjami nieprzyjęcia uchodźców z Bliskiego Wschodu, jak było to w 2015 r., ale straszy Polaków przed nieskutecznością PiS w obronie polskich granic przez "nielegalnymi migrantami". Wszystko w kontekście trwającego kryzysu migracyjnego na polskiej granicy. PiS kpi ze zmiany zdania przez Tuska, ale stosunek do uchodźców zmienił cały unijny mainstream polityczny i to akurat dla PiS nie najlepsza wiadomość.

UE kontra populiści

Kryzys migracyjny na polsko-białoruskiej granicy, który wywołał Alaksandr Łukaszenka, spodziewany wzrost migracji do Unii Europejskiej z upadłego Afganistanu oraz reakcja na te wydarzenia dowodzą, że Unia Europejska dokonała poważnej korekty swojej polityki wobec uchodźców, a unijni politycy zawczasu odcinają paliwo dla prawicowego populizmu.

Najbardziej zmianę postawy nad Wisłą widać u Donalda Tuska. Kiedy UE w 2015 r. mierzyła się z gigantycznym kryzysem migracyjnym, ówczesny szef Rady Europejskiej, groził sankcjami tym rządom Unii, które nie chciały brać udziału w programie relokacji uchodźców. Groźby kierował też pod adresem rządu PiS. Dziś krytykuje ten sam rząd za brak uszczelnienia granic i zbyt dużą liczbę „nielegalnych migrantów”, która trafiła na terytorium Polski.

Ta zmiana stanowiska u Tuska nie jest odosobniona. W podobnym tonie mówi czołowy liberał UE Emmanuel Macron. Kandydat CDU na kanclerza Niemiec Armin Laschet mówi jeszcze dosadniej: „Rok 2015 nie może się powtórzyć”. Wtedy jego koleżanka partyjna Angela Merkel w ramach „ofensywy wielkoduszności” przekonywała, że Niemcy przyjmą każdego potrzebującego uchodźcę, dając sygnał zdesperowanym mieszkańcom Bliskiego Wschodu, wtedy terroryzowanego przez ISIS i głodującej Afryki, że UE zaprasza.

Wielkoduszność Merkel okazała się wodą na młyn dla wszelkiej maści europejskich populistów. Do poczucia strachu wywołanego skutkami kryzysu finansowego z 2008 r. i fatalną, uderzającą w stabilizację życiową milionów Europejczyków odpowiedzią na niego, doszedł strach przed zbyt szybkimi zmianami kulturowymi i demograficznymi w UE. Ten podwójny kryzys był żyzną polityczną glebą dla PiS, Orbana, Le Pen i innych prawicowych populistów, którzy albo zdobywali wtedy władzę, albo się o nią ocierali. Blady strach padł wówczas na europejski mainstream, że oto nadciąga fala politycznych barbarzyńców gotowych podpalić UE.

Kilka lat później historia znów się powtarza. Pandemia wywołała groźbę poważnego kryzysu ekonomicznego, ale zamiast zaciskać pasa i ciąć wydatki na cele społeczne, państwa unijne i Bruksela, powstrzymały kryzys miliardami euro wpompowanymi w gospodarkę. Teraz nikt już drzwi dla uchodźców szeroko nie otwiera, bo kolejnej fali migracji UE mogłaby już nie wytrzymać.

Wielu polityków PiS cieszy się, że Unia przyjęła jego myślenie o uchodźcach i to zwycięstwo tej partii. Tyle, że pozbawienie paliwa europejskich populistów może się okazać zwycięstwem unijnego mainstreamu. W całym tym dramacie to akurat dobra wiadomość.