Tylko kto powie braciom?

2009-06-09 4:00

Wybory pokazały potęgę Platformy Obywatelskiej i lekkie utykanie Prawa i Sprawiedliwości. Po prawie dwóch latach rządzenia teoretycznie należałoby się spodziewać spadku popularności PO i rośnięcia w siłę opozycji. Tak się nie stało.

Platforma wygrała pewnie. Dlaczego? Zapewne przyczyn jest wiele, ja zwrócę uwagę na praktyczną. Rządy PiS miały najlepsze notowania, kiedy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz. Człowiek bez wstrząsających kompetencji, bez olbrzymiej charyzmy i, co okazało się trochę później, etycznie elastyczny. Miał jednak zaletę nie do przecenienia: był medialny. Dobrze wypadał w telewizji. Taki swój ci on był. Zatroskany, kiedy trzeba, pogodny, kiedy świeciło słońce. Nie wisiała na nim marynarka, buty miał czyste i zasznurowane, sylwetkę smukłą, nie popełniał żenujących lapsusów. Dobry polityczny produkt z imieniem, nazwiskiem i czasem nawet ripostą. Czy w środku pusty? To w tej chwili bez znaczenia. Znaczenie ma to, że potrafił zjednywać sobie ludzi. Zwykłych ludzi, którzy chodzą głosować. Kaczyńscy tego nie potrafią. Skutecznie kierować mogą swoim ugrupowaniem, tylko godząc się na pozycję szefa z tylnego siedzenia. To dobra pozycja. Tylko kto im to powie? Czyżby próbował Zbigniew Ziobro?