Tadeusz Płużański

i

Autor: ANDRZEJ LANGE Tadeusz Płużański

Ubecy naprawdę to robili. Ekspert wyjaśnia. "Na sobotę słów kilka"

2022-04-16 5:33

"Jest podpisany pod dokumentem z 12 kwietnia 1956 r. wskazującym na „Łączkę” jako miejsce, gdzie zrzucano i zakopywano zamordowanych Polaków. Czytamy w nim: „Od 1945 r. wywożono zwłoki na Służew, a od połowy 1948 roku – na Powązki Komunalne”. Władysław Turczyński od lat nie żyje, ale jego pismo, odnalezione przez IPN, pozwoliło rozpocząć ekshumacje na stołecznych Powązkach" - napisał Płużański w swoim najnowszym felietonie dla "SE".

Jeden bił, drugi zakopywał

Jest podpisany pod dokumentem z 12 kwietnia 1956 r. wskazującym na „Łączkę” jako miejsce, gdzie zrzucano i zakopywano zamordowanych Polaków. Czytamy w nim: „Od 1945 r. wywożono zwłoki na Służew, a od połowy 1948 roku – na Powązki Komunalne”. Władysław Turczyński od lat nie żyje, ale jego pismo, odnalezione przez IPN, pozwoliło rozpocząć ekshumacje na stołecznych Powązkach.

Raport Turczyńskiego powstał w związku z wystąpieniem w 1956 r. do Prokuratury Generalnej dwóch rodzin żołnierzy, domagających się ujawnienia miejsca pochówku ich bliskich. Powołana przez prokuratora generalnego PRL Kazimierza Kosztirkę komisja nie ustaliła żadnych nazwisk. Ale nie mogło być inaczej, skoro w jej składzie znaleźli się stalinowscy mordercy.

Władysław Turczyński był grabarzem. Po sowieckim strzale w tył głowy w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, przejmował ciała więźniów i woził je na „Łączkę”. Jego brat, Kazimierz, brutalnie przesłuchiwał więźniów.

„Kpt. Turczyński w latach 1950-52, pracując w GZI w charakterze oficera śledczego, uczestniczył w prowadzeniu śledztwa przeciwko podejrzanym o przynależność do spisku w wojsku: kmdr. Mieszkowskiemu, gen. Mossorowi, ppłk. Pisarczukowi. Wszystkich trzech aresztowanych przesłuchiwał „konwejerem” (ciągnące się przez wiele dób przesłuchania z pozbawianiem snu i jedzenia), groził im pozbawieniem życia, lżył ich wulgarnymi słowami. Szczególnie dręczył gen. Mossora, który m. in. w związku z tym usiłował popełnić samobójstwo” – czytamy w raporcie Komisji Mazura, powołanej do zbadania odpowiedzialności m. in. funkcjonariuszy Głównego Zarządu Informacji WP za łamanie „socjalistycznej praworządności”.

Jakie były wnioski komisji: „Turczyński Kazimierz, kpt. - nie powinien pracować w aparacie polit. WP”. Czyli wobec stalinowskiego funkcjonariusza zebrano konkretne dowody zbrodni, ale w praktyce żadnych konsekwencji nie wyciągnięto. Tak wyglądała gomułkowska „odwilż”.

W III RP raport Mazura stał się jednym z ważniejszych materiałów dowodowych przeciwko Kazimierzowi Turczyńskiemu. W 2007 r. był sądzony razem z trzema innymi funkcjonariuszami wojskowej bezpieki - zbrodniczej Informacji Wojskowej: Marianem Popiołkiem, Zbigniewem Krauze oraz Czesławem Świstkiem za znęcanie się nad oficerami II RP i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, oskarżonymi o „spisek w wojsku”.

Ubecy, wspierani przez adwokatów, wnosili o utajnienie rozpraw, ponieważ stresowała ich... obecność mediów. Do winy oczywiście się nie przyznawali. Dostali wyroki od 14 miesięcy do dwóch lat, ale sąd zawiesił wykonywanie wszystkich kar ze względu na... niekaralność oskarżonych, podeszły wiek i to, że od popełnienia przestępstwa minęło ponad 55 lat.

Express Biedrzyckiej 15.04 (kmdr por. Maksymilan Dura, prof. Antoni Dudek, Anna Maria Dyner) Sedno Sprawy: bp Jan Sobiło