Noc z piątku na sobotę (16/17 marca) przyniosła wiele niepokojących informacji o kolejnych ostrzałach i bombardowaniach prowadzonych przez Rosję. Praktycznie w całej Ukrainie słychać było alarmy przeciwlotnicze. Sytuacja w miastach okupowanych przez wroga jest dramatyczna - w Mariupolu i Buczy brakuje jedzenia, leków, wody, nie ma ogrzewania. Rosyjscy żołnierze strzelają do cywilów, blokują dostawy. Jednocześnie, jak przekonuje szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, Kyryło Budanow, są zdemoralizowani, wystraszeni i złamani. "Ofensywa utknęła w martwym punkcie. W rzeczywistości [Rosja - przyp. red.] nie ma wystarczających zasobów i sił, aby ją kontynuować. Teraz obserwujemy ściąganie nowych jednostek z absolutnie całej Rosji. Trwa tak zwana cicha mobilizacja. Mobilizowana jest niestety cała ludność naszych czasowo okupowanych terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego oraz anektowanej Republiki Krymu".
CZYTAJ TAKŻE: Brzemienne kobiety i noworodki – ciche ofiary wojny na Ukrainie
Ukraiński Sztab Generalny Sił Zbrojnych informuje też, że większość rosyjskich jednostek, która miała bezpośredni kontakt ogniowy z Ukraińcami, jest zdemoralizowana: zdarzają się przypadki poddawania się "poszczególnych grup" nieprzyjaciela - podaje PAP. "W ciągu ostatnich trzech dni małe grupy dezerterów wroga przesuwały się w kierunku granicy państwowej". Jednocześnie wiadomo, że Putin ściąga do Ukrainy najemników z Syrii, Libii, Naddniestrza, Abchazji, czy Osetii.
CZYTAJ TAKŻE: Rosyjskie modelki i szafiarki w rozpaczy. Instagram na dobre znika z Rosji. Zostało niewiele czasu