W październiku 1991 zerwaliśmy z PRL

2009-10-27 3:18

18. rocznica pierwszych wolnych wyborów w Polsce w oczach historyka i politologa Antoniego Dudka

"Super Express": - Dlaczego pierwsze w pełni demokratyczne wybory parlamentarne odbyły się w Polsce dopiero po dwóch latach od odzyskania suwerenności - 27 października 1991 roku?

Antoni Dudek: - Jest pewnym paradoksem, że Polska, będąca pionierem zmian demokratycznych w Europie Środkowej, jako ostatnia doczekała się wolnych wyborów. Miało to co najmniej dwie przyczyny. Po pierwsze, rząd Mazowieckiego prowadził politykę opartą na bardzo głębokim kompromisie z siłami starego systemu, a wolne wybory mogły ten kompromis zburzyć. Po drugie, gdy demokratycznie wybranym prezydentem został Lech Wałęsa, nie spieszył się z wyborami parlamentarnymi. Było to dla niego wygodne, bo wówczas tylko on miał legitymację demokratyczną, a Sejm kontraktowy już nie.

- Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia pan tamte wybory?

- Przyniosły dość marne efekty. Pierwsza sprawa to niska frekwencja - 42 proc. W 1991 r. Polacy byli bardzo rozczarowani początkami demokracji, głównie przez koszty społeczne. Np. rok po wejściu w życie planu Balcerowicza realne dochody Polaków spadły o 25 proc. Po drugie, ze względu na rodzącą się dopiero scenę polityczną zdecydowano się na ordynację proporcjonalną bez progów wyborczych. Doprowadziło to do wielkiego rozbicia w Sejmie. Największy klub - Unia Demokratyczna - miał 64 posłów na 460 miejsc! W rezultacie mieliśmy kolejne kryzysy parlamentarne, co skończyło się przedterminowymi wyborami w 1993 r. Celem ordynacji wyborczej jest wyłonienie reprezentacji społeczeństwa w postaci większości parlamentarnej zdolnej do utworzenia rządu. Jest to niemożliwe, gdy w Sejmie zasiada 20 partii. Demokracja musi się kierować pewną racjonalnością, inaczej prowadzi do anarchii, a nawet do samozniszczenia. Istniało wówczas takie zagrożenie. Dziś na szczęście polska scena polityczna jest stabilna, głównie dzięki dotacjom budżetowym. Nikt spoza wąskiego kręgu odbiorców dotacji nie jest w stanie rzucić wyzwania głównym siłom.

- Wybory wyniosły do władzy rząd pod kierownictwem Jana Olszewskiego...

- I był to rząd mniejszościowy. Jego architektowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie udało się stworzyć stabilnej większości w Sejmie, która popierałaby ten gabinet. Zresztą Olszewskiemu wydawało się, że będzie mógł funkcjonować bez koalicji, bo posłowie będą się bali rozwiązania Sejmu i przedterminowych wyborów. Tymczasem już wkrótce skonfliktowany z premierem Wałęsa jednej nocy ten rząd obalił. Rząd miał kilka dobrych pomysłów, jak nowa polityka gospodarcza zrywająca z liberalizmem Balcerowicza oraz próba zerwania z dziedzictwem komunizmu w Polsce. Jednak zabrakło odpowiednich ludzi, którzy przekuliby te pomysły na konkretne projekty ustaw. Rząd Olszewskiego ma również wymiar symboliczny. Jako pierwszy po II wojnie światowej dysponował w pełni demokratyczną legitymacją. Poprzednie rządy Mazowieckiego i Bieleckiego nie pochodziły z parlamentu wyłonionego w wolnych wyborach, lecz z Sejmu kontraktowego, który w 65 proc. był "z nadania". W tym sensie okres od czerwca 1989 do października 1991 r. należy nazwać przejściowym między PRL a III RP.

Antoni Dudek

Historyk, politolog, doradca prezesa IPN