Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Walczak o starcie kampanii Dudy: Na bogato, ale bez pomysłu

2020-02-17 7:34

Sobotnia konwencja oficjalnie rozpoczynająca kampanię wyborczą prezydenta Dudy zapowiadana była jako nowe otwarcie dla obozu Zjednoczonej Prawicy, wyraźnie zagubionego po zwycięskich wyborach na jesieni zeszłego roku. Nowego otwarcia nie było. Show może i było imponujące, ale politycznej esencji zabrakło.

W 2015 r. PiS potrafił zrobić coś, co sprawia, że nawet opatrzona i irytująca partia polityczna nadal jest atrakcyjna dla wyborców. Potrafił mianowicie wymyślić się na nowo, przedstawiając spójną wizję tego, po co prawica pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego idzie po władzę. Kampania prezydencka i kampania parlamentarna, w którą płynnie przechodziła, uzupełniały się nawzajem, a PiS z przybudówkami snuł przekonującą opowieść o niezbędnej „dobrej zmianie” – koniecznej alternatywie dla pogrążonych w pysze i bezwładzie rządów PO i Bronisława Komorowskiego.

Przez cztery kolejne lata Duda pod rękę z PiS potrafił opowiedzieć o władzy stawiającej na pierwszym miejscu dobrobyt obywateli, używającej aparatu państwa do zapewnienia im bezpieczeństwa i stabilności. PiS aż kipiał od słusznych diagnoz dotyczących niedostatków sytuacji społeczno-ekonomicznej i prezentował kolejne recepty, które miały ją poprawić. Była to opowieść o państwie dobrobytu, takim dla milionów, a nie milionerów, i sprawiedliwym podziale owoców niekończącego się wzrostu gospodarczego.

To wszystko ni stąd, ni zowąd załamało się zaraz po wyborach parlamentarnych. PiS pogrążył się w wojnach partyjnych koterii, kolejnych skandalach i skandalikach i jedyne, co zostało po staremu, to niestrudzona walka z „kastą sędziowską”, która atrakcyjnością dla wyborców nie grzeszy. W międzyczasie PiS okazał się partią niezdolną do głębokiej przebudowy państwa i jego instytucji, które miałyby służyć Polakom. Czar transferów pieniężnych prysł, a usługi publiczne jak były niewydolne, tak niewydolne pozostały.

Nowogrodzka z tej ślepej uliczki od jesieni nie potrafi wyjść. Nie potrafi stworzyć nowej porywającej opowieści o Polsce. Nie potrafi wytłumaczyć, po co – poza dystrybucją stanowisk dla swoich działaczy – jej władza. Na tę samą chorobę cierpi też obóz prezydencki. „Dobra zmiana” przypomina dziś schyłkową PO – sytą i gnuśną partię władzy, która nie potrafi wymyślić się na nowo. Na szczęście dla PiS nie potrafi dziś tego także Platforma. Na jego nieszczęście, starcie na bezbarwność premiuje obóz, który nie jest obciążony piątym rokiem rządów. Majowa obrona prezydentury będzie więc dla PiS niezwykle trudnym zadaniem.