Czy te 6 proc. Wiosny w wyborach do Europarlamentu to sukces? Szczerze? Zdecydowanie nie! To fakt, że Wiosna okazała się trzecią siłą wyborów do Europarlamentu. Ta „siła” wynika jednak przede wszystkim ze słabości konkurentów. U Biedronia nikt tego głośno nie powie, ale niedzielny wynik też jest zdecydowanie poniżej ambicji i nadziei, które towarzyszyły narodzinom partii kilka miesięcy temu.
W Wiośnie w złym kierunku idą trzy rzeczy. Po pierwsze partia sprzeniewierzyła się deklaracjom o trzymaniu symetrystycznego dystansu wobec POPiSu. Droga Wiosny była dziwna. Najpierw włożyli wiele wysiłku, by nie zostać kolejną przystawką w ramach potrawki ze zjednoczonej opozycji. Po czym… zaczęli wysyłać sygnały, że Schetyna to w sumie „potencjalny sojusznik”, a z „Kaczyńskim to nie, nigdy, przenigdy”. Dla ruchów grających o wiarygodną podmiotowość to przecież pewna śmierć.
Po drugie Biedroń miał NIE BYĆ Palikotem bis. Czyli projektem politycznym skoncentrowanym na wojnach kulturowych (antyklerykalizm, związki partnerskie, estetyczny dystans wobec PiSu i jego wyborców). Takie projekty (od Unii Demokratycznej po Nowoczesną) zawsze kończą się tak samo. Zasklepieniem w bańce klasy średniej z kilku dużych ośrodków miejskich. Biedroń obiecywał „nową jakość” i nową polityczną wyobraźnię. Miał odbierać głosy także PiSowi. A nie tylko apelować do zniesmaczonych Platformą. To mu jakoś nie idzie.
Po trzecie z partii dochodzą niepokojące wieści o folwarczno-korporacyjnym stylu zarządzania. O braku zdrowej komunikacji pionowej. O nieprzejrzystych układach i faworyzowaniu osób ściśle związanych z kierownictwem ruchu. O stawianiu wyłącznie na powierzchowny przekaz i dobre występy w telewizji. To bomba z opóźnionym zapłonem.
Wiosna jest ruchem młodym. To jej siła i słabość. Siła, bo przy odrobinie samokrytycyzmu ma jeszcze czas by wyprostować błędy. Jeśli tego nie zrobi, nie przetrwa. To słabość każdego nieopierzonego ruchu.