Jolanta Kwaśniewska i Anna Komorowska, wzięły w minioną sobotę udział w proteście pod hasłem "Matki na granicę", który miał na celu zwrócenie uwagi na sytuację migrantów. Odbył się on w Michałowie, w miejscowości, w której pod koniec września pojawili się migranci z dziećmi, wobec których interweniowała Straż Graniczna. Byłe prezydentówny wspólnie z Danutą Wałęsą wystosowały apel ws. W "Kropce nad i" Komorowska i Kwaśniewska pogłębiły temat Michałowa.
- Pojechałam tam dlatego, że nie mogłam siedzieć bezczynnie wobec tego, co się dzieje z dziećmi, kobietami w ciąży i innymi nieszczęśnikami, których nie uprzedzono, że tu ich nie czeka ziemia obiecana - mówiła Anna Komorowska i kontynuowała. - Trzeba zobaczyć w tych wszystkich osobach, wolontariuszach, sojuszników. Oni niejako wyręczają państwo, a powinni je wspomagać - stwierdziła i dodał. - My nie stoimy po dwóch stronach barykady - dodała.
Komorowska odniosła się również do przebiegu samego protestu.
- Spodziewałam się, że będzie w Michałowie grupa wielu osób, ale nie przypuszczałam, że aż kilkuset - mówiła dalej. - Wiem, że władze Michałowa są mocno zaangażowane, że mieszkańcy Michałowa są mocno zaangażowani w pomoc migrantom - wskazywała.
Z kolei Jolanta Kwaśniewska stwierdziła, że migranci nie zdają sobie sprawy, w jak trudnym położeniu się znaleźli i jak gigantyczne pieniądze płacą za to, aby przylecieć na Białoruś. - Oni bardzo często płacą gigantyczne pieniądze za swoją śmierć - mówiła.
Kwaśniewska mówiła, że również ją atmosfera podczas sobotniego protestu pozytywnie zaskoczyła.
- To, co spotkałyśmy w Michałowie, rozgrzało nam serca, widać, że oni wszyscy (wolontariusze) są fantastycznym teamem, wokół nich skupia się wiele ludzi - dodała.