Ryszard Piotrowski

i

Autor: ARCHIWUM

Wybory prezydenckie 2020: Nie wybierzemy prezydenta w czerwcu i lipcu? Ekspert wyjaśnia

2020-05-28 9:28

Marszałek wyczerpała możliwości zarządzenia wyborów w związku z końcem kadencji. Obecnie wyznaczenie terminu wyborów będzie możliwe w wypadku końca kadencji lub wcześniejszego opróżnienia urzędu prezydenta - tłumaczy konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego.

„Super Express”: - Wraca spór o termin wyborów prezydenckich. Premier zapowiedział, że miałyby się odbyć 28 czerwca. Część prawników i opozycji wskazuje, że ta data byłaby niekonstytucyjna. Jakie jest pana zdanie?
Prof. Ryszard Piotrowski: - Na pewno obecnie obowiązująca ustawa wyborcza nie pozwala ich przeprowadzić, bo zakładała, że wybory odbędą się 23 maja. A nie odbyły się, więc jej zastosowanie byłoby niezgodne z konstytucją. Jest też ustawa procedowana właśnie w Senacie, ale jej zapisy również są sprzeczne z ustawą zasadniczą. Z wielu względów, ale ważny jest ten, że daje możliwość marszałek Sejmu dowolnego określenia terminu wyborów. Konstytucja bardzo wyraźnie wskazuje ramy czasowe, kiedy marszałek termin wyborów może wyznaczyć – nie wcześniej niż 100, nie później niż 75 dni przed upływem kadencji prezydenta. Obecnie więc marszałek Sejmu nie ma możliwości ustalenia terminu wyborów.
- Dlatego np. prof. Ewa Łętowska przekonuje, że termin wybory będzie można wyznaczyć dopiero po upłynięciu kadencji Andrzeja Dudy, czyli po 6 sierpnia. To jedyne dziś wyjście?
- Rzeczywiście, obecnie wyznaczenie terminu wyborów będzie możliwe w wypadku końca kadencji lub wcześniejszego opróżnienia urzędu prezydenta. Konstytucja wymienia takie sytuacje. To śmierć głowy państwa, zrzeczenie się urzędu, niezdolność prezydenta do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia czy złożenie prezydent z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu. Kodeks wyborczy dodaje jeszcze jedną: brak kandydatów w wyborach. Ustawa zasadnicza mówi, że w takim wypadku nie później niż 14 dni po opróżnieniu urzędu, marszałek Sejmu zarządza wybory i wyznacza ich datę na dzień wolny od pracy przypadający do 60 dni od zarządzenia wyborów.
- Tyle, że żadna z tych przesłanek nie zachodzi.
- Problem właśnie w tym, że nie. Marszałek wyczerpała możliwości zarządzenia wyborów w związku z końcem kadencji. Jest jeszcze uchwała PKW, w której stwierdziła, że głosowanie 10 maja się nie odbyło i uznała, że w skutkach jest to zbieżne z brakiem kandydatów w wyborach, a jak wspomnieliśmy kodeks wyborczy uznaje to za przesłankę ponownego zarządzenia wyborów. Tyle, że ta uchwała nie została opublikowana, więc nie ma mocy prawnej. Mamy sytuację, w której ani kadencja prezydenta się nie skończyła, ani urząd głowy państwa nie został opróżniony. Marszałek Sejmu nie może więc w obecnej sytuacji zarządzić wyborów.
- Jakby mało było wątpliwości prawnych, jest jeszcze jedna: kto ewentualnie przejmie obowiązki prezydenta po 6 sierpnia? Wspomniana prof. Łętowska przekonuje, że marszałek Senatu, ponieważ konstytucja nie wymienia wprost takiej możliwości w przypadku marszałka Sejmu. Rzeczywiście?
- Już 4 maja na komisjach senackich prezentowałem pogląd, że w tej sytuacji to marszałek Sejmu przejmuje obowiązki głowy państwa. Wprawdzie konstytucja nie mówi o tym wprost, ale skoro marszałek Sejmu jest wyposażony w uprawnienia prezydenta w innych sytuacjach, tak trzeba by konstytucję interpretować. Tym bardziej, że zgodnie z jej zapisami marszałek Senatu przejmuje obowiązku marszałka Sejmu. Trudno trzymać się więc stanowiska, że to on ma większe kompetencje do przejęcia obowiązków głowy państwa.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Nasi Partnerzy polecają