WYPADEK PREMIER.

i

Autor: Katarzyna Zaremba

Wypadek Szydło w Oświęcimiu. Rekonstrukcja zdarzeń [ZDJĘCIA]

2021-12-17 9:46

Do wypadku kolumny wiozącej byłą premier Beatę Szydło doszło w Oświęcimiu prawie cztery lata temu, bo w lutym 2017 roku. Teraz, jeden z byłych funkcjonariuszy BOR, który w chwili wypadku był w kolumnie rządowych aut opowiedział "Gazecie Wyborczej", jak to wszystko wyglądało. Piotr Piątek powiedział wprost: że zarówno on, jak i reszta funkcjonariuszy składali w śledztwie fałszywe zeznania. My przypominamy, jak doszło do wypadku Szydło i co się wtedy działo. Rekonstrukcja zdarzeń.

Głośny wypadek Beaty Szydło, czyli kolumny rządowych samochodów, którym podróżowała premier, miał miejsce w lutym 2017 roku w Oświęcimiu. To wtedy samochód wiozący ówczesną premier zderzył się z fiatem seicento, który prowadził 20-letni wtedy Sebastian Kościelniak. O wypadku znów jest głośno za sprawą artykułu "Kolumna kłamstw", który opublikowała "Gazeta Wyborcza". Jak możemy przeczytać w tekście, do redakcji "GW" zgłosił się jeden z funkcjonariuszy ówczesnego BOR, który jechał w kolumnie aut z premier Szydło. Piotr Piątek, bo o nim mowa, od marca 2021 r. jest emerytowanym funkcjonariuszem Służby Ochrony Państwa (wcześniej BOR) i dopiero teraz zdecydował się powiedzieć, co działo się po wypadku. Były funkcjonariusz przyznał "GW", że składał fałszywe zeznania w sądzie w sprawie wypadku Szydło, i jak mówi, podobnie robili inni jego koledzy ze służby. 

CZYTAJ KONIECZNIE>>>Były funkcjonariusz ujawnił prawdę o wypadku Beaty Szydło! Wszyscy KŁAMALI w sądzie?!

Wypadek premier Beaty Szydło - jak doszło do wypadku? REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ 

Do wypadku doszło na jednym ze skrzyżowań w Oświęcimiu, był wieczór. Beata Szydło wracała do swojego domu w Brzeszczach. Kolumna z ówczesną premier jechała przez miasto, gdy nagle doszło do kolizji. Młody kierowca, Sebastian Kościelniak, jechał swoim seicento i chciał skręcić, gdy na jego drodze pojawiły się rządowe auta. Jedno z nich przepuścił. Z drugim się zderzył, w wyniku zdarzenia auta z Szydło wpadło na drzewo. W zdarzeniu poszkodowana została premier Szydło, która trafiła do szpitala, a także jeden z funkcjonariuszy BOR. 

Od razu stawiano pytanie, czy auta z kolumny Szydło dawały sygnały świetlne i dźwiękowe. Adwokat reprezentujący 20-letniego wtedy kierowcę, podkreślał, że to od tego zależało czy jadące auta można było uznać za uprzywilejowane. Sam Sebastian twierdził, że nie słyszał dźwięków, a były tylko sygnały świetlne. 

Teraz były BOR-owiec rzuca nowe światło na sprawę, bo jak mówi w "Gazecie Wyborczej":- Mieliśmy włączone sygnały świetlne, było już ciemno, wjechaliśmy w miasto. Generalnie wszyscy wiedzieliśmy, że nie mamy włączonych sygnałów dźwiękowych. Dla nas to była rzecz oczywista. 

NIŻEJ ZOBACZYCIE GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYPADKU SZYDŁO Z 2017 ROKU: 

dr Anna Materska-Sosnowska: Kaczyński jest w kryzysie. Była Szydło, może być Błaszczak [Super Raport]