Adrian Zandberg

i

Autor: Super Express

Z PiS-busa zostało jedno koło

2019-05-18 7:06

Bez samochodu da się żyć - w Warszawie czy we Wrocławiu. Ale w tysiącach polskich wsi i małych miasteczek to praktycznie niemożliwe. Nie da się inaczej dotrzeć na zakupy, do lekarza czy do urzędu. Kiedyś się dało - bo funkcjonowały PKSy. PRLowskie autobusy może i były obskurne, ale przynajmniej jeździły. Potem ogłoszono, że rynek wszystko załatwi. Połączenia znikały jedno po drugim i stopniowo doszliśmy do stanu, w którym transport publiczny w połowie Polski nie istnieje. Tam wybór jest prosty: samochód albo uwięzienie w domu. Dla osób starszych, chorych, którzy nie mogą prowadzić samochodu - to dramat. Dla tych, których nie stać na samochód - odebranie szansy na znalezienie porządnej pracy. Brak PKSów pogłębia wykluczenie społeczne - pisze w swoim najnowszym felietonie Adrian Zandberg.

Lewica bije w tej sprawie od lat na alarm. Dlatego ucieszyłem się, kiedy parę miesięcy temu usłyszałem podobną diagnozę od Kaczyńskiego. Późno, bo późno - likwidacja PKSów trwała w najlepsze także za jego rządów - ale lepiej późno, niż wcale. Skoro rząd zrozumiał, że rynek w tej sprawie zawiódł, rozwiązanie jest oczywiste: trzeba dać samorządom pieniądze na zakup autobusów i zorganizowanie lokalnych przejazdów.

Niestety, szybko zaczęły dzwonić kolejne dzwonki alarmowe. Okazało się, że rząd chce na to dać zaledwie 1,5 miliarda złotych. Eksperci od transportu właściwie jednogłośnie ocenili, że to za zdecydowanie mało. Potem kwota zaczęła z tygodnia na tydzień topnieć. Ostatecznie skończyło się na 300 milionach. W dodatku tylko część pieniędzy będzie z budżetu, reszta zostanie zabrana z remontów dróg lokalnych. Za takie środki po prostu nie da się odbudować sieci transportu publicznego.

Zakupu autobusów przez samorządy nie przewidziano. Zamiast budować transport samorządowy, rząd da pieniądze prywatnym przewoźnikom. Można się szybko pochwalić, że “program wdrożono”, rozdać trochę kasy firmom. Tyle, że to nie rozwiązuje problemu. Prywatny przedsiębiorca patrzy na zysk. Za tak skromniutkie dopłaty nie zaryzykuje otwierania linii w regionach wiejskich. Autobusy po prostu tam nie pojadą.

W środę komitet Lewica Razem zaprosił dziennikarzy na przejażdżkę pierwszym autobusem z “piątki Kaczyńskiego”. Dziennikarze byli zawiedzeni, bo zamiast autobusu przed ich mikrofonami stało jedno koło. Niestety, na tyle mniej więcej wystarczy pieniędzy. Mieszkańcy małych miejscowości, którzy potraktowali poważnie obietnicę nowych PKSów, też będą rozczarowani. A niedotrzymane obietnice lubią się mścić - bo nikt nie lubi być oszukiwany.