Adrian Zandberg

i

Autor: Marcin Wziontek / SE

Za pandemię i kryzys płacą najsłabsi - pisze Adrian Zandberg

2020-11-21 7:34

Pamiętacie państwo magiczną pompkę Pana Kleksa? Przyłożona do jakiegokolwiek przedmiotu powiększała jego rozmiary. W ten sposób Pan Kleks powiększał kolację albo tramwaj, tak żeby pomieścić w nim wszystkich uczniów. Pandemia podziałała na nasze życie trochę jak taka magiczna pompka. Niestety, napompowała przede wszystkim problemy. Kulejąca ochrona zdrowia całkowicie się posypała. Na śmieciowym rynku pracy ludzie z dnia na dzień potracili środki do życia. Przeładowane szkoły szybko stały się ogniskami epidemii. A na koniec, w kwarantannie, Polacy boleśnie odczuli ciasnotę naszych mieszkań.

To samo dzieje się na rynku. W kryzysowych warunkach nasila się brzydka cecha naszej gospodarki: mali stają się coraz słabsi, a korporacje - coraz silniejsze.

PRZECZYTAJ TAKŻE: PiS wyprowadzi Polskę z UE? Zrobią to dobrzy prawicowcy i bezradni euroentuzjaści - pisze Tomasz Walczak Właśnie doświadczają tego osiedlowe knajpki. Koronawirus odciął je od klientów, którzy regularnie wpadali na pizzę czy na kawę. Zostały im tylko zamówienia przez internet. Ale tu, pomiędzy nimi a klientem, od dawna jest ktoś jeszcze. To kilka dużych firm, które praktycznie kontrolują rynek. Platformy do zamówień online mają nad knajpkami olbrzymią przewagę i wykorzystują ją bez litości. Pobierają nawet kilkadziesiąt procent zamówienia. Osiedlowe pizzerie się na to godzą, bo jaki mają wybór? Wiele z tych maluchów działa teraz na stratach. Odcięci od portali straciliby ostatnich klientów. Duzi mogą więc golić małych bez litości. Nie po raz pierwszy okazuje się, że najbardziej bezwzględnym wrogiem drobnego przedsiębiorcy jest wielki biznes.

To nie tylko nasz problem. Amerykanie czy Australijczycy biorą się za ograniczenie obscenicznych marż portali-pośredników. Tak dzieje się choćby w Nowym Jorku czy w San Francisco. U nas, niestety, nadal panuje wolnoamerykanka. W Sejmie wreszcie ruszają prace nad ustawą, która ma pomóc branżom dotkniętym przez lockdown. Gastronomia to jedna z nich. Dlatego zaproponowałem poprawkę, która cywilizuje tę branżę i wprowadza marże maksymalne dla pośredników. To proste rozwiązanie, które nie kosztowałoby budżetu ani złotówki, a dałoby oddech małym knajpkom.

Rząd, z tego co usłyszałem od posłów PiS, ciągle się waha. Domyślam się, że znowu boją się reakcji ambasady USA. Namawiam w tej sprawie do odwagi i przyjęcia naszej poprawki w Senacie. Jeżeli będziemy działać szybko, możemy pomóc sporej grupie ludzi, którzy żyją z pracy w gastronomii. A pani ambasador Mosbacher, która zwykle tupie nogą na ograniczanie samowoli korporacji, tym razem miałaby utrudnione zadanie. Bo przecież takie regulacje wprowadzają sami Amerykanie.