Stanisław Gawłowski

i

Autor: DOMIN

Znany polityk PO ujawnia, co łączy go ze strażnikiem więziennym

2019-06-10 12:45

Czy jeden z klawiszy ze szczecińskiego aresztu, w którym siedział Stanisław Gawłowski z PO wynosił grypsy od posła? Sekretarz generalny partii miał się w ten sposób kontaktować ze Sławomirem Nitrasem i mec. Romanem Giertychem. – To bzdura, regularnie widywałem się z adwokatem! Nie musiałem nikomu wysyłać żadnych wiadomości. Z nudów nawet nauczyłbym się grypsery, ale nie miałem takiej możliwości. Byłem odizolowany od więźniów – w rozmowie z „Super Expressem” wyznaje Gawłowski.

Strażnikiem więziennym, który usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień, jest Łukasz J. Jak ustaliła „Gazeta Polska Codziennie”, mężczyzna należał kiedyś do młodzieżówki PO czyli Młodych Demokratów. W Areszcie Śledczym w Szczecinie, gdzie przez trzy miesiące siedział polityk, J. był zastępcą kwatermistrza. – Podczas pobytu w areszcie nigdy nie rozmawiałem z nim w cztery oczy. Zawsze był przy mnie jakiś funkcjonariusz, obserwowały nas także kamery – twierdzi Gawłowski. Jak mówi, nagrania z celi były codziennie wysyłane do Warszawy. Polityk opowiada, że Łukasz J. został zatrzymany dopiero po tym, jak spotkał się z nim na wolności.

– Tydzień albo dwa po opuszczeniu aresztu spotkałem się z nim. Wcześniej zadzwonił i powiedział, kim jest. Okazało się, że był kiedyś petentem mojego biura poselskiego – wspomina Gawłowski. – Rozmawialiśmy, a ja byłem wtedy najprawdopodobniej pod obserwacją. J. powiedział mi o czymś, co kompromituje prokuraturę. Dlatego teraz chcą go zniszczyć – twierdzi.

Polityk nie chce mówić, o co chodzi, bo - jak twierdzi - boi się kłopotów. Sugeruje jednak, że w czasie prywatnej rozmowy z funkcjonariuszem mógł być nagrywany mikrofonem kierunkowym (sprzęt, który umożliwia rejestrowanie dźwięku na odległość - red.). – Tego dnia albo dzień po naszym spotkaniu, Łukasz J. został zatrzymany. To stawia w niekorzystnym świetle całą prokuraturę – opowiada Gawłowski.